Pańcio nie dosłyszał, nie odpowiadał, a Foka machnął ręką wyniośle:
— Za trudno z nim! — wszedł do altany.
— Oj trudno — przyznał Witrołom.
Giełeta znudził się zupełnie, podniósł głos:
— Ech, odczepcie się, nie tykajcie go, jemu tylko ryba pachnie, a on sam najsmaczniej pachnie czortu. I księdzu też. Niech się obaj, ksiądz z czortem, o niego czuprują, co nam do tego.
— To on do nas przyczepił się, jak pies zębami do łydki — odparł Petrycio niewesoło.
— Zostawcie go, nie sądźcie — prosił Sawicki.
Matarha warczał:
— Dym! Dym w oczy gryzie i tumani, gdyby to na mnie, tobym go dawno przepędził.
Najmłodszy z Koczerhanów, Michajło, ośmielił się, wołał w ślad za oddalającym się Pańciem:
— Cóż my wam złego zrobiliśmy?
Gdy Pańcio oddalił się całkiem, stary Koczerhan odezwał się półgłosem:
— To inaczej było u Maksyma, nie tak.
— Oj, nie tak — powtórzyli jeden po drugim bracia Koczerhany.
— A jak? — pośpiesznie pytał Witrołom.
Stary Koczerhan opowiadał rozważnie:
— Byliśmy z braćmi nad Górną Rzeką, kiedy o tej rozmowie poszła wieść. Poszliśmy od razu do Tanaseńka Urszegi, to on pytał Maksyma. Tanaseńko śmiechowy, któż nie wie? Próbował tego białego, zarzucił mu kluczkę i opowiadał nam. Przychodzi aż na górę, na Jaworze, do Maksyma, pyta z miejsca ostro: „Powiedzcie, to prawda, że Boga nie ma?“ — Maksym nie dał się, zaśmiał się, i cicho. A Tanaseńka nie trzeba ciągnąć za język, dalej go przypiera: „Powiedzcież“. — Wtedy Maksym znów w śmiech: „Człowiecze, jakiś ty dziwny! Podumaj sobie, gdyby kto zapytał: ano powiedzcie, czy nie ma Tanaseńka? Tak nie uchodzi. Pytaj sobie, ale inaczej: „Czemu ja się z nim nie zapoznam, czemu nie pamiętam, czemu nie szukam, czemu nie widzę.“ — „Jakżeż pamiętać?“ — pyta Tanaseńko. — „Tęsknić“ — mówi Maksym. — „A jak szukać?“ — „Po śladach“ — odpowiada Maksym. — No i dobrze, cicho. A teraz Maksym zarzuca kluczkę: „A ty czemu nie pytasz jak zapoznać się z Bogiem?“ I już Tanaseńko, tak opowiadał sam,
Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga I.djvu/293
Ta strona została skorygowana.