Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga I.djvu/313

Ta strona została skorygowana.

się to zowie. Tak, a dzieńdziorą znów przeciw słabości, czemuż by nie? I niechaj będą dzieńdziorzyste! Ale co dnia myć macierzanką, dzieńdziorą, wywarem jakimś i pysznić się huzycią — nie!
— Ho, ho — wywodził z przekonaniem, lecz jeszcze ciszej Matarha — nie tylko macierzanką, ledwie która wejdzie, od razu zapachnie czymś takim — to jakoś tak się zwie jak ławada — że taki dureń co wącha — przepadł, lepiej nie wąchać.
— A ksiądz co na to?
Matarha szeptał coraz ciszej:
— Jak który, czemny cóż poradzi, a bywa taki co sam tego zapachu szuka, własnej jejmości mu mało...
— Nasz ksiądz nigdy w świecie! — oburzył się głośno Witrołom.
— Nasz co innego, święty od urodzenia, a teraz stareńki, głównie się kłopoce jak nasze dusze pachną, ale jest taki...
Mandat niepostrzeżenie podszedł ku gromadce żabiowskiej, pociągnął nosem, wrócił prędko, potwierdził:
— Pachną naprawdę jakimś zielem.
— Tak, tak — zapewniał nieco głośniej i z radością Matarha — a po co mażą się tak? Aby je lizali i są tacy co liżą jak psy, tfu! — Wskazał oczyma na Tomaszewskiego.
— Skąd wiadomo? — pytał Witrołom.
— A o czorcie skąd? Widział go kto?
— Ja widziałem w młynie — twierdził Witrołom.
— Ja nie widziałem, a też wiem — chwalił się Matarha — patrzcie na tę bogatą wdowę po Guluku, upasiona, różowa jak świnka półroczna, dokładnie! Gęba namączona, szyja spuchnięta od mentali i talarów, o! Jak pożera oczyma tego smarkacza Harasymka, połknie go jak pajęczyca swego pajączka.
— A on co na to?
— Cóż? Psiak taki, marna gołopućka, da się połknąć.
— A może się ożeni?
— On z nią? Ależ to ona z nim — na tydzień. Potrzebny jej tyle, by go wyssać, połknąć, zniszczyć, potem drugiego...
— Skaranie Boże — wzdychał Witrołom jakby przekonany.
— Tak, tak — ciągnął żywiej Matarha — gdy „czeliedź“ nie siaduje całymi dniami koło krów, koło cieląt, i krową nie pachnie, a do innych zapachów zaciąga, to przepadło i koniec świata blisko. Patrzcie!
Jasio Tomaszewski wciąż sztywny i napuszony, otoczony