Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga I.djvu/334

Ta strona została skorygowana.

czyzna przez cały tydzień nabywali się w łóżku dzień i noc, sami w zamkniętej chacie.
Cwyłyniuk także ożywiony słuchał z zaciekawieniem, chwalił taniec, ale nie podzielał mniemania Matarhy.
— Tańczycie sławnie, to nie jakiś pański tańczyk co tylko rozduje chętki, ja już znam się najlepiej na panach. Drepcą sobie drepcą, a tu bidna pućka nie wie gdzie się podziać, bo z jednej strony przystojność, oczy panów i pań śledzą i strzelają, a z drugiej strony od rozebranej na wpół gołej panieczki gorący wiatr wieje. Tak jak jeleń na rykowisku, z tej strony strzelec, a z tamtej łania, obraca się tu i tam, raz na strzelca rogami błyśnie, a drugi raz miękką huzycią. Tak samo pućka, raz chowa się aż do kiszek, a drugi raz dębieje. Ale to co mówicie, Matarho, to nie tak. Gdyby dwoje w łóżku cały tydzień nabywali się i gzili, toby z nich pozostał tylko flak, tak jak słonina wygotowana w juszce. A tu przeciwnie, od tańca nasze rody coraz mocniejsze, bo w tańcu gorącym lepiej niż słonina w lodzie nasienie się zachowa. I jest dość tego na później. To wam powiadam.
Trochę za dużo chciał powiedzieć Cwyłyniuk, i już nikt nie słuchał. Bo taniec niepodatny dla przemów wyrozumowanych i szuka sobie żywiołu coraz lżejszego, nieuchwytnego. Choć sprasował tańczących, tak jak oni stopami cały trawnik, choć skosił tańczących i grających, chętki i szepty, choć nawet wychłodził ich jak rosa zwycięska, ale nie wyczerpał. Lecz odświeżył dla dalszej zabawy bardziej delikatnej.



RZEŹBY MÓWIĄCE

Marijka nie ciekawiła się wcale arkanem ani następnymi tańcami. Siedziała sama, poważna, to ponurzając oczy w ziemię, to rzucając spojrzenia daleko poza taniec i poza las. Obok niej ciągle tkwił w trawie Pańcio.
Skłaniające się słońce przecedzało się jeszcze ściślej przez drzewa. Rzadko cisnęło jakąś jaśniejszą plamkę. Gasnąca i gasząca jednolicie zieleń kładła się na wszystkie postacie.
Rzeźbiarz, który wokół siebie, w życiu szuka postaci, ich ruchów i sytuacji tak wyrazistych, by powiązane ze sobą wzywając światło tak jak ono tego pragnie, same mówiły, a potem odlane czy wykute trwały wiecznie, rzadko znajduje choćby jedną taką chwilę już gotową dla rzeźby, niespotykaną,