Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga I.djvu/357

Ta strona została skorygowana.

dzieniec grający pana, wywijając z rozmachem laseczką dla uwydatnienia próżniactwa pańskiego, strącał wokół siebie kapelusze, następnie wychodził do lasu na przechadzkę. Drugi grający chytrego sługę, nie kto inny jak Petrycio, niezwłocznie chował kury, to jest dziewczęta. Po powrocie „pan“, nie znajdując kur okładał Petrycia laseczką, a ten wykrzywiał się, błaznował i wystawiając panu język, skakał wokół niego na czworakach. Okładany nadal przez pana gwałtował i zwoływał kury. Dziewczęta wypadały z ukrycia z gdakaniem i z piskiem, dziobały, drapały i szczypały pana, aż ten rzucając laseczkę wśród śmiechu głośnego, chronił się do lasu. Z kolei chłopcy przeskakiwali w rozmachu jeden przez drugiego, następnie Matarha obwołany „führerem“, to jest plutonowym, przywracając armii honor dopiero co nadszarpnięty przez Pańcia, gromkim głosem wzywał „Habt Acht!“ A echo z lasu odpowiadało: „Acht“. Po czym komenderował donośnie: „Doppelreihen, rechts um“.[1] A pogłos z lasu odpowiadał: „um“. Dla równowagi przypomniano zabawy dawniejsze: rzucano do celu rohatynami i od razu ustanowiono nagrody dla zwycięzców. Mieli oni prawo pocałować publicznie trzy najpiękniejsze kobiety. Od razu głosowano za pomocą fasol białych, czarnych i srokatych i po obliczeniu okazało się, że za najpiękniejszą uznano Marijkę, na drugą co do piękności obrano nieco nieoczekiwanie Justynkę Cwyłyniuczkę, a trzecią była wdowa po Guluku. Potem rzucano rohatyny wcale długo i cierpliwie, i po obliczeniu udanych rzutów pierwszą nagrodę przyznano Sawickiemu, drugą Harasymkowi, a trzecią Mandatowi. Iwanysko nie brał udziału.
— Pali się, pali się! — zakrzyczeli sędziowie.
— Pali się, pali się! — zawrzeszczał tłum.
Sawicki nie spieszył się do odebrania nagrody, lecz sędziowie wypychali go i pilnowali ściśle, aby pocałował Mariczkę w usta. Sawicki zaczerwienił się po same uszy, a Mariczka zamknęła oczy. Harasymko podszedł buńczucznie do starej Justynki, całował ją wśród ogólnego śmiechu i oklasków, a ona ciągnąc go za uszy krzyczała:
— Pusty, nie umie całować, nie bierzcie go, dziewczyny!

Harasymko poprawiając się, cmokał ustami, jakby mlaskał językiem na konia. Mandat ze śmiechem pocałował wdowę, która piszczała przepisowo jak przerażone niewiniątko. Zale-

  1. Dwuszeregiem w prawo zwrot.