Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga I.djvu/372

Ta strona została skorygowana.

prawdy. Wy sobie na pewno myślicie, że ja o was zabiegam, bo wy Foka Szumejowy, taki sam dziedzic jak z Jasienowa, jak z Krzyworówni i nie gorszy od pani księżnej ze Stanisławowa. A może wy myślicie że dlatego, bo wy obracacie teraz wielkimi tysiączkami? To trochę prawda, nie przeczę, bo ja widzę, że wy umiecie robić, nie tylko tańczyć i grzecznie mówić. Ale nie o to chodzi, ja dawno sobie was upatrzyłem.
— Joseńku — żachnął się Foka — starszyś ode mnie o trzydzieści lat, od dziecka mówisz mi ty, a teraz ni z tego ni z owego: wy?
Joseńko ożywił się, zachłystywał się:
— Potem znów będę mówić ty, a teraz wy, bo potrzebuję starszego, takiego przez którego ręce ja podaję do Boga.
Foka zerwał się:
— Człowiecze. Skądżeż ja do tego? To niesamowite.
Joseńko szeptał błagalnie:
— Uspokój się, uspokójcie się, ratujcie, ja powiem wszystko.
Foka oglądnął się naokoło, przysunął się do Joseńka, mruknął:
— Mówcie.
Joseńko mówił:
— Wyście człowiek! Wy wyżej i przez to starszy, i ja chcę przez wasze ręce podać na ręce Wiosny. Słuchajcie, od kiedy to piekło z synem, przypomniałem sobie, co nam przekazał pierwszy Żyd bohomolny, który przyszedł w góry, Jekele Prostak, ten z Jasienowa; że tam na Radule, gdzie las się kończy, jest takie miejsce, dół między skałami, na ścianach gruby mech, tak jakby dom z kamieni i mchów. A tam były później zasadzki. I tam na wiosnę, raz krzyczy z drzew, raz słychać rozmowy...
— Ormian pozabijanych przez starego Mandata?
— Różnie, tam spotykają się wiosną głosy. Wiecie, to tak jak kiedy przejść koło kogoś, a od niego zaleci dymem z fajki, albo cebulą. I tam słyszałem tamtej wiosny wyraźne rozmowy. I teraz właśnie jeździłem znów słuchać, a to na nic.
— Nie słychać już?
— Same porwane krzyki, bo nie usłuchałem głosu — Joseńko zatrzymał się, mówił wolniej — to znaczy, nie ciekawiłem się, nie szukałem jak usłuchać. A tam, tamtej wiosny wyraźnie słyszałem, jak Matka Mesjasza rozmawiała ze swoim Synem, bo to doleciało do Niej —