Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga I.djvu/379

Ta strona została skorygowana.

— Nie wodę czerpię, tylko mleko i miód.
Potok szumiał łagodnie, las milczał. Wracali w milczeniu do koliby, Koczerhan szeptał:
— Dla całego pokolenia co ma się począć, teraz najlepsza godzina.
Foka odszeptał:
— U nas w Jasienowie tak samo się świętuje, ale w noc przed Nowym Rokiem.
Koczerhan pouczał szeptem:
— Od początku świata Nowy Rok jest na wiosnę przed Juriem. To od Boga. A ten zimowy to ustanowa od ludzi.
Zbliżali się w ciemności do koliby, słyszeli gęsty gwar. Gdy weszli zamilkli wszyscy, Koczerhan zaczynając od wójta dawał wszystkim kosztować zamoczonego w wodzie chleba i popić wody. Wstawali, kosztowali, także Joseńko skosztował wody.
— Przemiana się dzieje — ogłosił Koczerhan donośnie.
Długo milczeli stojąc. Foka westchnął:
— Proszę was goście lubi, jeśli łaska — spać.
Rozchodzili się, układali się, chram leśny się zakończył.



ŚWIĄTEK I PÓŁŚWIĄTEK

Nazajutrz wszyscy spali dłużej prócz Foki, Petrycia i Justynki. Oni troje zerwali się o świcie w trosce o nakarmienie gości przed daleką drogą. Także Sawicki wstał wcześnie, ale nie z myślą o gościach. Uważając że święta dość i za dużo, ściągał po szałasach i po kolibach co młodszych butynarów i pognał z nimi do ryzy na Pohorylec.
Jednak święto nie skończyło się. A prawdę mówiąc nawet nie święto prawdziwe cerkiewne to było, lecz jak je nazywają „Sietce“ to znaczy świątek, a tylko liczni goście, gościnność i wiosna tak je podkarmiły, że zgrubiało, rozrosło się w tęgie święto i jeszcze przerzuciło się na dzień następny. Bo chociaż po chramie liczy się tylko półświątek, a przecie święto. Niechęć do ciężkiej pracy po wesołym próżnowaniu czy raczej opór do powrotu z upojenia w trzeźwość. Z rytmu w który wprawia muzyka i taniec, tak jakby woda niosła, w wysiłek nie tylko ramion, ale troskę myśli wobec każdej kłody inną? Niełatwo to rozstrzygnąć. Bo ten sam człowiek co z żalem wraca z żywiołu świątecznego do codziennego dreptania i wy-