Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga I.djvu/383

Ta strona została skorygowana.

— A nie boicie się, że się zmarnuje, że za wcześnie? — pytał Foka.
Andrijko oglądał chmury:
— Wola Hospodnia, ale co tu mówić, wiosna nęci. Jeszcze w Krzyworówni, kiedy byłem dzieciakiem, tam wysoko na Tarnoczce nasz dziad po matce, stary Slipeńczuk tak mówił: „Niczym człowiek się tak nie zmarnuje jak wiosną, razem z ziarnem siebie w ziemię grzebie. Ale warto! Dowiosnuj, choćbyś zginął, dociągnij“. Andrijko przerwał, przyglądał się uważnie Foce:
— Cóżeście tak zmarnieli, skóra i kości, czyście chorzy?
Foka machnął ręką.
— Jest z czego, ale to rychło przejdzie, na darabie, na wodach.
Andrijko oglądał go ze współczuciem, szeptał:
— Zanadto zmarnieliście, was nie tylko wiosna ssie, was jesień i zima już przedtem wyssała. Butyn niszczy las, a człowieka także, obiecuje za dużo i z tego — Andrijko westchnął.
Foka uśmiechnął się dwuznacznie:
— Pstrąg nie od wielkiej przynęty ginie, ino od niepozornej. Chodźcie do koliby zakąsić.
Andrijko nie był głodny, odmówił. Po rozsiodłaniu i wytarciu kobyły pospieszyli do mygły. W ostatnich dniach przed chramem naryzowano stosy drzewa, zakradł się bezład. Foka pomagał robotnikom mygłować, a gość Andrijko także.
Butyn udał się jak dotychczas, ale dopiero od chramu, jak kto inny od wielkiego wesela, Foka zasłynął jako gazda. Gromady z kilku wsi oglądnęły go dokładnie tak jak głównego muzykanta, takiego, który na kilku instrumentach się zna, a całość muzyki też umie zestawić, takiego, którego się poznaje dopiero na wielkim weselu. Przejście od pracy do świętowania i ponownie do pracy to także osobliwa a niełatwa władza nad instrumentami. Wiadomo to i nietrudno zrozumieć, że w dawność naprawdę wielkim gazdą ten był, kto najzdrowszy, najsilniejszy i najwytrwalszy, to jest twardy wobec siebie. Gazdę poznać po tym, że nikomu nic nie zawdzięcza, i stąd od dawna za wielkiego gazdę uważa się takiego, któremu wszyscy coś zawdzięczają. Dlatego oprócz wielu innych niepisanych przepisów stara prawda głosi także, że podczas święta, nawet podczas chramu, co najmniej pod koniec chramu, sami gazdowie powinni usługiwać służbie i najmitom. Chociaż na butynie wszyscy uważali się za wspólników, nikt