datku rozumiał ojczysty italiański język, Mario odpowiedział Foce nieco śmielej:
— Nie dziwcie się, sinior, żeśmy markotni i smutni. Od kiedyż to przy zmarłym towarzyszu weselić się trzeba? I u nas czuwają przy zmarłym, ale jak? U nas, u chrześcijan, po bożemu Ewangelię czytają, u nas przez całą noc śpiewy pobożne śpiewają. A tutaj? Tu pociechy żadnej nie ma. Od tego śmiechu hucznego, od zabawy — to chyba smutniej jeszcze i serce boli. Cóż dziwnego? Dla nas to wszystko bezbożne, pogańskie i grzeszne. Nie gniewajcie się, sinior, ale skoro pytacie —
Foka przetłumaczył słowa Maria swoim i wówczas jeden przez drugiego przysuwali się ludzie do Maria, siadali w kucki obok i przerywając jeden drugiemu, dogadywali serdecznie, przekonywali gorliwie.
— Tacyście sprawni ludzie, bywali i grzeczni, a nie rozumiecie, że chcemy was pocieszyć.
— Obyczaju chrześcijańskiego nie rozumiecie. Posłuchajcie, popatrzcie.
W takim nieporządku Foka nie mógł dać rady, nie mógł tłumaczyć, co każdy mówił.
Co więcej ożywił się także Joseńko. I on pochwalał stary obrzęd chrześcijański. A wtrącając rumuńskie słowa i kalecząc je — bo sądził, że może łatwiej go zrozumieją Italiany — tłumaczył powoli, poważnie. Wszyscy słuchali w milczeniu.
— Najświetniejszy nasz rabin, nasz chasydzki rabin, to znaczy najbardziej pobożny, nauczał. — A to głowa taka jasna! Co tu dużo mówić. No, jak słońce tam wysoko na Ruskim — nazywał się reb Nachman fyn Bracław. On powiada tak: Kiedy na święta smutność w kącie płacze, to trzeba ją objąć, przytulić, ot tak, no i porwać do tańca. Niech i smutność tańczy! O! to jest zwyczaj nie byle jaki! To pobożny, solidny zwyczaj.
Foka raz jeszcze starał się wytłumaczyć Mariowi i Italianom, że obrzęd to najbardziej chrześcijański. A także, według żydowskiej nabożności — jak nam to mówi Joseńko — przystojny, wskazany.
— My wcale nie mówimy, że wasz obyczaj pohany, czy to śpiewy żałobne, czy czytania nabożne. Broń Boże! Tylko że nasz obyczaj stary od ojców i od dziadów i od pradziadów naszych starszy — najlepszy dla nas. I nas przeżyje. Starzy ludzie tłumaczyli, że nam niepotrzebne żałobne pieśni, bo by
Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga I.djvu/42
Ta strona została skorygowana.