Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga I.djvu/420

Ta strona została skorygowana.

Krew przypłynęła mu do głowy, podniósł głos, mówił coraz głośniej, coraz gniewniej.
— A gdzież do sumienia stukać takim, co zaprzedani?! Wszyscyście jednakowi durnie i zbóje jednakowi. Za tę nieprawdę spadnie na was przekleństwo, na wasze dzieci niewola. Za parę groszy lizać będziecie buty podpankom. Tego się uczcie. Liżcie!
Tomaszewski postawił się.
— Tak się nie godzi, Tanasiju, tego za dużo, nie chcę słuchać — Obrócił się bez pożegnania, wyszedł za bramę. Tanasij w ślad za nim rozwrzeszczał się obelgami jak opętany.



4

Zanim wyszli na Krasny Łuh rozpadała się ulewa, potęgowała się nieustannie. Zmokli od razu do nitki. Pociemniało gwałtownie. Im dalej zanurzali się w mrok, z tym większym trudem przeprawiali się przez wezbrane potoki i strugi. Im wyżej, tym trudniej. Z jaru, z nieprzebitej ciemności wezbrany lawinami Czeremosz ryczał wściekle. Szli w milczeniu, klnąc bezradnie. Wrócili do koliby późną nocą znużeni i głodni. Wyszli wiosną, a zastali na Riabyńcu zimę.
— A gdzież Tanasij? — pytał Foka.
Sawicki machnął ręką, krzywił się jak dziecko. Nikt nie miał ochoty do sprawozdania, położyli się wokół watry, pili chciwie huślankę. Petrycio bardziej zmęczony od innych nawet jeść nie chciał. Zwalił się na posłanie. W jego zastępstwie Birysz i Pańcio gotowali mamałygę, podawali jedzenie, a Andrijko Płytka pokrótce i oględnie opowiadał o poselstwie do Tanasija. Tomaszewski dopiero po wieczerzy ożywił się. Obrażony i nawet poniżony rozładował swe oburzenie jak nigdy dotąd.
— Co tu politykować — mówił — napracowaliśmy się i choć zmęczeni, pobiegliśmy prosić dziada jak swego rodzonego. Zrobiliśmy to dla Foki, a za to tamten dziadyga nikczemny co? Sama siarka! To wasz pobratym, Foko, nie nasz i nie mój. On was obraził, nie nas. Wysypcie mu za to.
Foka opuścił głowę.
— Bóg z nim, damy sobie radę, po co się wadzić.
— Nie ma o co się wadzić? — rozjątrzył się Tomaszewski. — Gdybyście wiedzieli, jak nas pożegnał. Drugi by rąbnął podły pysk. Ja nie taki, ale nas do gnoju — wara! — Na wszystkie