Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga I.djvu/45

Ta strona została skorygowana.

gawęda szeptana poufnie ze zmarłym, tak przez próg koliby. Tu życie, a tam śmierć: ty bracie dziś, my jutro.
Obok Andrijka siedział Jurijko Hrabczuk Fedczukowy, niebieskooki parobek z rozwianą skrzydlatą czupryną. Patrzył przyjaźnie z uznaniem, prawie z podziwem na mistrza muzyki leśnej. A gdy fłojera rozkwiliła się w zadumane łagodne tony, Jurijko wplatał w leśną nutę stare zwrotki. Dośpiewywał szeptanym basem.

Oj kowała zazułeńka, kowała, kowała,
A jak pryjszła tjeżka zymka, ona sy schowała.[1]

Andrijko wciąż wpatrywał się nieruchomo, uważnie surowo w zmienną wichrzącą się watrę. I znów grał monotonnie lecz wciąż chwytał skądś, ze świata leśnego i ze świata ludzkiego, nowe smutki. To przenikliwe, to cieniuchne. Po ziarnku jęk dosypywał i po kropelce westchnienia. Potem rzęśnie jak deszcz sypały się westchnienia tych, co trudzą się i co umierają. Dzieje-nadzieje strudzonego człowieka. Fłojera trzepotała nieśmiało z mroku leśnego, z zasp śnieżnych, pytała z przepaści: klej-hou? — Rozpostarła się śmielej, spieszyła wraz z Kamiem do ogrodów ojczystych, nad ciepłe morze.
Znów wsnuwał Jurijko szeptem zwrotkę za zwrotką.

Pytajut sy wsi ludy
De nasz Kamio diw sy?
W połonini, u Czornohori
Hrib zazełenywsy —[2]

Andrijkowa fłojera wciąż spajała westchnienia ludzi z westchnieniami umierającej puszczy, z niestrudzonym wiecznym tętnieniem potoku Ruskiego.
Foka uważnie przypatrywał się Andrijkowi. Gdy watra przygasła, chude kościste, zaledwie obciągnięte śniadą skórą oblicze Andrijka żółkło i gasło. Znów buchała watra. A na strudzonym obliczu Płytkowym rozpłomieniały się pełne oczy, oczy śmiałe do orlego zuchwalstwa. „Leśna Śmierć...“

Andrijko grał dalej. Foka oglądał sobie zmęczone lub za-

  1. Oj kukała kukułka, kukała, kukała,
    A jak przyszła ciężka zimka, to się schowała.
    (Huculskie piosenki przetłumaczyła Irena Vincenz — przyp. red.).
  2. Pytają się wszyscy ludzie, / Gdzie się nasz Kamio podział?
    W połoninie, w Czarnohorze / Grób się zazielenił —