Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga I.djvu/456

Ta strona została skorygowana.

Koczerhan odważył się jeszcze raz ratować butyn. Krzyknął na Giełetę.
— Człowiecze, jakim prawem? Pracę niszczysz i ciągniesz do rozboju!
Któryś z żabiowców ukryty w ciemnym kącie warknął.
— Doboszczuk! Niedźwiedzie nasienie! Na łańcuch i do cyrku!
Giełeta opętał się ostatecznie. Nie mógł wykryć żabiowskiego krzykuna, gromił i lżył starego Koczerhana wyzwiskami jakich nikt nie ośmieliłby się pomyśleć.
— Dziadysko Koczerhan, stary zamiatacz, podliza pańska znad Dolnej Rzeki, fałszywe lice sobie nalepił jak Żyd na świętego Hamana. Przypatrzcie się tej poczwarze: niby ksiądz, ba, metropolita, niby sam cesarz. Unoś zawołoko żebracza durną makówkę, bo ci ją zaraz zetniemy. Bo my nasermatery na ciebie, na twoje dostojeństwa. I na was wszystkich, cesarzy, popów i urzędy. Psów co zaklepali nam prawo i prawdę, co rozbili nam nasz chleb. Nie my Doboszczuki-rozbójnicy. To wy rozbójników głównych pucery[1] i psiołupy, to wy odarliście nas ze skóry i z kory.
Kto by się wówczas przyjrzał Giełecie, pojąłby dlaczego go niegdyś nazwano „połowyk“ czyli jastrząb. Nie zawrzeszczał wszakże jak jastrząb w tej chwili, gdy umknie mu zdobycz, zając czy kura. Toporem uderzyć nie śmiał, miażdżył wzrokiem, bo język mu stężał w drapieżnym dziobie. Wydzierał po słowie, po przekleństwie, po bluźnierstwie z krwawej wnętrzności starej nienawiści.
— Do kogóż mówić i jak? Język nam wyrwali, słowo wydarli, głuchota nas zatkała. Otwórz się ziemio, przemów ziemio krwawo. Niech ogniste gromy, niech zamiecie z piekła, niechaj Popadia i sam wichrowy Pop Iwan nas zagrzebią.
Pleczasty człowiek — pies z kańciastym dziobem jak olbrzymi jastrząb — niby egipskie bóstwo śmierci — sterczał, machając toporem nad głowami bezbronnych ludzi. W obronie Tomaszewski szepnął Sawickiemu dobrze dosłyszalną groźbę. Powiedział ją po polsku, jak gdyby chciał dodać swemu ostrzeżeniu sankcji urzędowego języka.
— Paniczu, zjedźmy migiem darabą na Żabie po żandarmów.

Sawicki odparł również po polsku.

  1. Pucer — ordynans (z austr.).