wet podwórze pachną malinami. A proszę mnie przypomnieć księdzu biskupowi, może mnie jeszcze pamięta? Gdy go zobaczyłam w klasztorze, to pod trzewikami jakieś sprężyny zaczęły mi skakać, aby go uściskać, szczęściem że powstrzymałam się jakoś, to byłby dopiero wstyd, i tak mnie nazywano: petite lutine.
Z tego co pani pisze, dopiero teraz sobie uprzytomniłam, że pani jest najwyżej o dziesięć lat ode mnie starsza. Pani jest zawsze młoda, najpiękniejsza, luba Nelly, a ja w klasztorze byłam taka durna, że wciąż zdawało mi się, że pani mogłaby być moją matką. I teraz tak mi się zdaje. To dlatego, że utraciłam matkę wcześnie i szukałam matki. Zresztą i pani utraciła matkę w dzieciństwie, ale co za porównanie! Panią zajmowali się, wychowywali wielcy ludzie, tacy jak ksiądz Dupanloup, a mną? A ja? Poza klasztorem rosłam jak dziczka nieszczepiona. Mój ojciec nieszczęśliwy, w wiecznym niepokoju, nie spał nigdy noc po nocy w tym samym domu, a konie stale były zaprzężone do powozu, gotowe do wyjazdu. Moja siostra o wiele starsza, za mądra dla mnie i zbyt światowa. A bracia? Nie ma co mówić, lubili mnie, rozpieszczali mnie, bawili się mną jak kotem. Ale ciągle mnie straszyli mimo woli, bo wciąż słychać było o ich awanturach, o pojedynkach, o zwadach, bijatykach, nawet na gościńcu były awantury, gdy ktoś nie wyminął gładko. I nieraz się jeszcze tym chwalili, zaśmiewali się, bawili się tym doskonale. Boże mój, jaka ja jestem szczęśliwa i jak wdzięczna, że mąż zabrał mnie od tego wszystkiego. Nie tylko inny kraj, inny naród, ale całkiem inny świat.
Na dzisiaj kończę, bo podają kolację. Dokończę jeszcze jutro i sama zawiozę list na pocztę. Dziś będziemy się modlili z mężem o zdrowie pani w obecności Matki Boskiej z Częstochowy. Słońce dawno już zaszło, na dworze całkiem ciemno, ale znów przelatuję wzrokiem ku zachodowi, ku pani. Obejmuję czule. Alem wypisała epistołę! —
List drugi. Dalszy ciąg. Niedziela po mszy świętej w cerkwi.
Modliliśmy się wczoraj wieczorem z mężem przed obliczem Panny Świętej z Częstochowy o zdrowie pani. A także dzisiaj na mszy. Chciałabym bardzo, żeby pani znała ten obraz częstochowski. Podobny jest właściwie do prawosławnej Bogarodzicy z Suczawy na Bukowinie, którą znałam w dzieciństwie. Poznaję ją jak dobrą znajomą, jakbym poznała moją matkę.
Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga I.djvu/474
Ta strona została skorygowana.