Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga I.djvu/545

Ta strona została skorygowana.

Cwyłyniuk wypulił oczy wesoło, uśmiechał się chytrze.
— No to zgoda, więcej krakać nie będę. — Podali sobie ręce.



4

Oczekiwali go siedząc na prostych ławach, na zawieszonym w powietrzu piąterku w kancelarii portowej Trustu, nudząc się i ziewając. Biednie tam, bardzo biednie, a pusto, bez ozdoby, bez jednego obrazka, bez krzyża nawet, ani bez zwiniętych w blaszki przykazań, jak to bywa na drzwiach u Żydów. Stoły, ławy, półki z białych desek naprędce ociosane, jak trumny podczas cholery. Naokoło papiery, papiery wszystkie jednakowe. W przeciwieństwie do tej nudy delegaci ubrali się, jak mogli najlepiej. Ci, co ustawili się z przodu, świecili się od miedzi, krzyży, pasów, bardek, pistoletów i prochownic. Nie wszyscy jednak mogli ubrać się świetnie, niektórzy wzięli z sobą z domu tylko ubrania robocze, a na obczyźnie strojów ojczystych nie dostaniesz za żadne pieniądze, nikomu zaś do głowy nie przyszło stroić się w cudze piórka i przebierać się w obcą skórę. Przykro powiedzieć, że jeden tylko Jasio Tomaszewski, jakby chcąc powetować braki innych, pysznił się nakupionymi w Gałacu strojami rumuńskimi i wysuwając się na sam przód, obracał się jak ruchomy bazar, aby nikomu nie poskąpić jaskrawego widoku. Nakupił co mógł, prawie wszystko co widział: i spodnie obcisłe naszywane na udach cętkami w kształcie dłoni, i białe rzemyki zgrabnie w krzyż zawijane wokół łydek aż po kolana. Nagromadził ponadto na sobie sporo ozdób z całej Rumunii, co przekraczało wszystkie zwyczaje, nawet urągało im. Nie tylko miał na piersi skórzany przód haftowany, włożył także koszulę suto wyszywaną na rękawach, z tych jakie w Rumunii noszą jedynie kobiety. Mimo gorąco przystroił się także w długą barankową czapkę noszoną tam przez mężczyzn, ale przybrał ją nie wiadomo po co wstążkami wszystkich barw, jakie tylko mógł znaleźć: zielonymi, białymi, purpurowymi. Niektórzy pośmiewali się zeń nieustannie, inni grzecznie i z trudem dusili śmiech.
Ale nie było już skłonności do obrazy jak niedawno na butynie, obetkanym zewsząd samotnościami. Stare niechęci, obcości i podejrzenia między osiedlami wyparowały, jak gdy-