wcale nie w karnawale lecz na co dzień — poraziło mnie. Odgadłem: tam schroniły się resztki tych, co niegdyś knuli przeciw Opatrzności, postępowi, przeciw naszej brytyjskiej misji.
Nikt nie oponował, tylko Mandl patrzył wymownie na chiefa, jakby mu wzrokiem coś przypominał. Chief zauważył w lot, uprzedził, zanim tamten odezwał się.
— Ja wiem, co Mandl chce powiedzieć, bo mówił już zresztą. Ci ciemni i biedni ludzie są gentlemenlike[1] i to wbrew spodziewaniu. Tak. Dlatego właśnie ich żałuję. Bo gentleman musi być sprawdzony przez swe powołanie, przez to co i jak czyni z pożytkiem dla wielu, dla wszystkich. Dlatego powiedziałbym raczej, że są jakoś po chłopsku „cavalierlike“[2], coś przebrzmiałego z cmentarza dziejów. Coś zbędnego. Ten ich dyrektor — to książę bizantyjski. Ten starzec z potężnym czołem i spracowanymi rękami, ha? To chyba z dramatów królewskich, lub jeszcze dawniejsza starożytność. Nawet tamten lnianowłosy atleta z brzuchem — można by się go przerazić w lesie, tak, ale oczy ma dziecinne, ba, zacne, więc potem prosto do teatru, jako niezrozumianego a szlachetnego zbójcę. Teatr z ciemnych wieków. U spodu apetyt na barbarzyńską konsumpcję, jako tło — zacofana produkcja. Powiedzmy uczciwie: toczy ich rak, ale to nie ich wina! Nie sądźmy ich, nie sądźcie, zostawmy. — And do the best![3] Ciekaw jestem jedynie tego chłopca, jak gdyby szkockiego, który sam jeden wybudował ryzy. Surowy milczek... Wzywa do zobowiązań, czeka na powołanie. Zaproponujcie mu posadę w Truście. Skromną, bardzo skromną na początek. Któż wie? Warto mu podać rękę, dźwignąć. Ja sam zacząłem jeszcze skromniej.
Chief przeleciał wszystkich smętnym wzrokiem, niechętnie uderzył w wystawną nabożność Zarygi, aż ten się skurczył. Lecz smutek mówcy udzielił się słuchaczom, tak jak poufny a beznadziejny wyrok lekarza nad ciężko chorym. I jak gdyby zbliżyli się przez ten krzyżyk na doli ciemnych dostawców. Doli tak smutnej w przeciwieństwie do jedynej wartości, której właśnie pozbyli się, drzewa jak złoto i takiejże pracy. Słuchali urzeczeni tak rzadko udzielanych, a tak szczodrze teraz wygarniętych nauk skąpego w słowa twórcy Trustu, którego jedno słowo tak wiele ważyło w niejednym banku.