u najbiedniejszych, nie widziałem takiego ubóstwa jak na Śląsku, gdzie koza jest jedynym zwierzęciem domowym. U Hucułów hoduje się kozy w dużych stadach dla sprzedaży skór Ormianom i dla mięsa. Gdyby taki tylko był horoskop uprzemysłowienia dla ogółu, jak na Śląsku, to wszyscy zacofańcy odniosą z tego wielki sukces. Bo te pruskie inwestycje to wcale nie jest bogactwo dla wielu. A to właśnie my mogliśmy przynieść w Karpaty. Tymczasem centrum Europy wyjdzie gorzej niż głębie Afryki, gdzie wielki Cecil utorował drogę diamentami. To jest melancholijne.
Dyrektor Jacobs rodem z Rosji, który stawszy się angielskim poddanym zawędrował wraz z Trustem do Budapesztu na stałe, nie przejmował się dotąd dyskusją, traktował sprawę pogodnie: „Ach, te dzikie Karpaty, niby to centrum, a śpią, bo widocznie za dzikie, i dlatego zbrakło tam Żydów, ale zjawią się i wówczas Karpaty się zbudzą.“
Mandl, odciągnięty od biegu myśli, zaśmiał się zjadliwie i zapędził się, jakby ścigał jakąś starą urazę.
— Tych wszystkich polskich Żydów odstąpiłbym bez skrupułów caratowi, ale tak irytujących, tak zacofanych a pysznych w swej ciemnocie, jak Żydzi z Karpat, dotąd nie spotykałem. Właśnie z ciemnoty tacy są drapieżni. Ten pośrednik Josel ostrzył już sobie zęby, by porwać cały niemal dochód Trustu, a przecież ja pierwszy i bez niego pomyślałem o tym terenie. Ach, gdybyście zobaczyli to, co oglądaliśmy z dyrektorem Husarykiem na własne oczy: jak on obserwuje swój rytuał w każdym poruszeniu. Istny eremita średniowieczny, związany ślubami, a wszystko dla wyzysku chłopów. Takich niechaj carat osiedla gdzieś w swoich kantonach i cywilizuje twardą ręką.
Zażywny i bezwładny dyrektor Jacobs poruszył się, nawet zadyszał się odrobinę.
— Kto pobył w Rosji jak ja, nie będzie mówił z lekkim sercem o kantonistach ani o przesiedleniach. A co do tych polskich Żydów, nie myślcie sobie, że naprawdę tacy głupi. Trzymają się nabożności póki im wygodnie, ale niech który wyrwie się spod tej zatęchłej szlachetczyzny polskiej do Wiednia lub choćby do Budapesztu, zaraz zrzuca chałat i oświeca się.
Mandl dał się porwać.
— Owszem to słuszne, ci sami Żydzi gdzie indziej już dawno by się ucywilizowali, ale szlachcice utrzymują ich w ciemno-
Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga I.djvu/559
Ta strona została skorygowana.