nogłowych synów Johna Bulla rozlamentuje się, że już-już spada na głowę swemu parish[1] na łaskawy chleb. Opór chiefa przeciw takim wydatkom pochodzi stąd, że nam tak nie wypada. Bo to patrzyłoby na jakichś jankesów z Wildwest i z Frontiers, którzy za zabawę, za wódkę, za fatałaszki wyłudzają od tamtej czerwonoskórej ciemnoty całe terytoria i kraje. We are but honest brokers[2] i jeśli na co będziemy wydawać nadprogramowo, to na misje chrześcijańskie, na poparcie solidnych przedsiębiorstw, ale nie na zabawy ani na pijaństwo. Na nic nieczystego.
Mandl z trudem łykał te słowa, jak gdyby dławił się nimi. Prędko zapijaj miodem, aby je łatwiej przełknąć. Zapijał nawet więcej niż zazwyczaj, przeto zamiast zmrozić inżyniera, mówił coraz cieplej, prawie rozlewnie, jak gdyby go chciał zagarnąć.
— Jest w tym pewna ludzkość, nawet pedagogia, aby brać ludzki udział w zwyczajach ludzi, o ile są one wyrazem dobrych zamiarów. Wstydzę się wprost, że po tej gościnności, z którą mnie tam przyjmowali wszędzie nawet najbiedniejsi, tutaj na obczyźnie nie zdobyłem się ma nic w stosunku do tych ludzkich ludzi. Zapewniam pana, że choć i tam ciągle popijałem to i owo, nigdy ani razu nie zakradło się nic nieczystego, bo nad wszystkim dominowała czysta ludzkość. Wspominam wieczór u starego proboszcza, tego właśnie, który jest także ich bezpłatnym bankierem, i wówczas jakiś trunek podobny do dzisiejszego zbliżył nas.
Inżynier Walthew dostrajał się z niezaprzeczoną dobrą wolą.
— Trunki i czysta ludzkość, ha-ha, pan żartuje pomysłowo. Co Wiedeń to Wiedeń.
Dyrektor Jacobs żując, smakując i łykając placzinty ostrożnie z namaszczeniem, był coraz rozkoszniejszy.
— U ascetycznego księdza, z gospodynią kanonicznie przepisaną, czy młodszą nieco?
Mandl odpalił:
— Ksiądz żonaty, ma lat osiemdziesiąt, żona na pewno nie mniej. Najweselszy z ludzi, a przy tym ojciec i dziadek całego świata. Chyba bardzo dawno przed laty czułem się tak wśród tych, których już nie ma na świecie, jak tego wieczoru