Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga I.djvu/568

Ta strona została skorygowana.

Jacobs ziewnął, oglądał się, lecz placzinty skończyły się. Przypomniał sobie swoje zmartwienia, pogrążył się i dodał:
— Tak, to pewne, bo cóż zrobimy z tą Rosją? Jakżeż dobrze wam wszystkim na świecie, że dla waszej świadomości nie istnieje ona. To chorobliwe bliskowidztwo, nawet ślepota — pomści się. Sami nie przeczuwacie co czyha. Ach!
Mandl odparł nieco niecierpliwie.
— Dyrektorze Jacobs, niech pan nie będzie niepocieszony, jutro jest także dzień, jutro znów będą placzinty.
Jacobs popatrzył nań z żalem, machnął wzgardliwie ręką. Dyrektor Husarek systematycznie skończył jedzenie, otarł usta, powiedział spokojnie lecz z troską.
— Nie sięgajmy aż tak daleko. Nasz dyrektor Jacobs rozsmakował się w dalekowidztwie, a my mamy troski bardziej piekące. Jest to nawet siłą Austrii, że nie mąci sobie głowy perspektywami, bo to w naszych pokojowych czasach mogłoby tylko zaszkodzić. Przede wszystkim należy aż do dalszych decyzji przemilczeć lub w razie potrzeby przekomentować decyzje chiefa tak, aby nasze biuro wiedeńskie, a może i budapeszteńskie, nie miało przykrości. Jesteśmy przecież za to odpowiedzialni. Niewątpliwie we Wiedniu chętniej widzi się Anglików niż Prusaków. Zwłaszcza my konserwatywni katolicy, ale ostatecznie liberali także. Nasz Pepperl dziedziczny i nałogowy liberał wie to najlepiej. Dla nas samo zjawienie się Prusaka na ulicy jest niesamowite, jak gdyby jastrząb wleciał na Rathausplac między gołębie. Ich styl mrozi nasze poczucie życiowe. Zresztą to parweniusze. To niepoważne. I to długo nie może potrwać. Poza tym Niemców właściwie u nas nie ma, oprócz profesorów germanistyki, i pociechy z niemieckości Austrii nie będzie. Nie zapomnijmy jednak, że Trust z powodu gorliwości czy też zbyt genialnej aktywności kierownika miejscowego oddziału, naraził się wiedeńskiej opinii i rządowi i miał grube nieprzyjemności. A mógł mieć jeszcze o wiele gorsze.
Mandl zaśmiał się nieco za głośno.
— Chodzi o tę aferę z Wienerwaldem. Sławiono wówczas, że pomysł genialny, bo wyręby pod bokiem i pod okiem dyrekcji. Łatwa sprawdzalność dla kredytu i dla banków, a komunikacja dla wysyłki drzewa w świat wymarzona. A równocześnie, że mój biegunowy pomysł z Karpatami niepraktyczny, bo to gdzieś pod biegunem.
Husarek przyciszając głos mówił ze strapieniem.