z nim także. Szczęściem austriackie władze ułatwiają życie półśrodkami. Sędziego przeniesiono, co już było ustępstwem dla tłumu. Ale choć lekkomyślny i łatwy do zadowolenia motłoch ucichł, prasa nie ucichła, szczególnie dwaj tacy. Szczęściem i oni mieli wcale dobre obyczaje wiedeńskie, nie pokazywali na nikogo palcem. Chief był wówczas w Australii, nie dowiedział się o tym, a poselstwo brytyjskie jak gdyby nie zauważyło, a raczej, wyczekując, udawało że nie zauważa. Nasz sekretarz Pepperl Kürnberger wie to najlepiej, bo jego wuj Ferdynand smutno odznaczył się w tej kampanii prasowej przeciw nam. Muszę powiedzieć, i Pepperl wybaczy, że szczęściem dla nas rozchorował się.
Jacobs wydął usta, wydmuchnął z nich wzgardliwie:
— Österreichische Schlamperei![1] Od góry do dołu.
Zachęcony a trochę ożywiony miodem Pepperl, szczupły wysoki blondyn o wypukłych niebieskich oczach, wesoły i ugrzeczniony, odpowiadał uśmiechając się ni to ironicznie, ni to z usprawiedliwieniem.
— Trzeba znać temperament wuja, to przecie poeta, nieprzeciętny miłośnik lasu, rozmaszysty, a przecie człowiek wielkiej dobroci. Nie tylko chorobie uległ, zaprzestając ataku, lecz jeszcze przedtem perswazjom całej naszej rodziny. Żałował swej ostrości, wzruszał się losem dyrektora Husarka, obawiał się nawet, że niechcąco uczynił mu krzywdę, bo przecie celował w kogoś innego. A prawdę mówiąc nawet w tamtych nie celował, tym mniej w Trust, tylko we wszystkich rozpierających się po teatrach i operach brzuchatych nouveau-riche’ów, dyrektorów i pseudodyrektorów z całą ich kapitalistyczną „religią“. Więc jak to zawsze we Wiedniu, skończyło się na zabawie i na dowcipach. Bo punkt widzenia wuja był zabawny, nie pozbawiony czaru. Spacerowicze wyjeżdżali sobie pod Wienerwald na Heurigera[2], cieszyli się zwycięstwem, to znaczy dowcipami wuja, naśmiali się, zapomnieli o Truście i o wszystkich drzewiarzach. Sprawę pogrzebano, nikt jej już nie wskrzesi.
Mandl ucieszył się.
— Ach, te wice wiedeńskie! Pepperl, opowiadaj pan, przy nich można zapomnieć o wszystkim. Więc co napisał słynny wuj? Nie czytałem tego, bo wówczas tryndałem się po Bukowinach, po Karpatach.