Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga I.djvu/574

Ta strona została skorygowana.

Jacobs gwałtownie machnął ręką, jakby chciał palnąć kogoś z nich, co najmniej posłać ich do wszystkich diabłów. Zadyszał się zbytnio i dając się zaciągnąć Austriakom, upodabniał się do ich języka.
— Menschenkinder! Ihr seid Leut[1] — tacyście przemysłowcy i kupcy? Pierwszym przykazaniem jest nie wierzyć nikomu i w nic!
Mandl wtrącił cierpko.
— Tylko w Prusaków, jak pan.
Lecz Jacobs ciągnął dalej jakby nie słyszał:
— A wy wierzycie w głupstwa. Skąd wiecie, że ci chłopi z gór już nie otrzeźwieli albo ich ktoś nie podjudził, i drugi raz sztuka z Karpatami nie uda się. Jeden szef pojął to w lot. Nic nie znaczą wierzenia ani ofiary pionierskie, ni to że męczymy się tutaj, nie wierzyć trzeba, tylko kalkulować bez wiary! Nie w Prusaków wierzę, tylko widzę jak pęcznieją. Tutaj Rosja, potwór bogactwa niezmierzonego, tam Anglia, owszem kalkulanci, ale dopiero w arytmetycznym postępie, a w środku Prusacy z geometrycznym. Przyspieszony świat. Prusacy przegonią, gońmy i my razem z nimi. A pan dyrektor Mandl niby to kupiec, niby Żyd i niby umie liczyć — panu najmniej tak wypada. Na czymże pan opiera te pańskie złudzenia i całe to austriackie gadanie?
Jacobs zatchnął się, nie mógł mówić, a Mandl odpierał twardo.
— Wierzę w potęgę postępu i cywilizacji, a zatem w ducha. Jeżeli Austria, jak zapowiada się, wysunie się na czoło jako ognisko tolerancji i jako związek narodów, to postęp obroni ją i utrzyma w swoim własnym interesie, z konieczności dziejowej!
Dyrektor Jacobs zadławił się echem: „Postęp we własnym interesie! Z konieczności!“ Coś takiego? Tfu! To już socjalna demokracja — mierzył Mandla wzrokiem ponuro, ale odwrócił wzrok, bo właśnie żupanica niosła dymąicy imbryk z kawą. Zamiast gromić Austriaków i ich zadymione marzenia, skupił uwagę na dymiącej rzeczywistości. Żupanica rozlewała turecką i po turecku przyrządzoną kawę do bojarskich granatowych filiżanek o złoconych brzegach, a Pepperl zaśpiewał po wiedeńsku.

  1. Dzieci! Fajni ludzie z was.