jutro, jeszcze lepiej. A przecie nie trzeba dzisiaj sprzedawać za jutro, oj nie, dobre i dzisiaj. Ale jutra nie sprzedawaj za dziś. Dobrze zawsze i wszędzie, ale zaraz dalej, dalej. Bez tego zakwasisz się, tyś już ogórek w beczce, już przystaniesz do chaty, do trumny. Nawet śmierć lepsza po drodze niż w chacie. Do ostatniej godziny nie wiesz, a nic ci nie zabierze. Co może zabrać po drodze? Nawet choroba lepsza w drodze, położysz się byle gdzie, pod drzewem na trawie, a świat otwarty. Dla małej choroby łóżko przydatne, niech będzie, ale z wielką cóż zrobisz? Uciekać, uciekać póki można. A tutaj ludzie nieźli, nie, sami wszystkiego nie zjedzą, zjeść dadzą i pozwolą położyć się gdzieś w kącie, kiedyś chory. Także w zimie przytulą. A latem cóż? Banya Kemence ma swą burkę „szür“, kiedy potrzeba pozwoli przytulić się, zasłoni od wiatru, od deszczu lepiej niż dach.
Sandor pochodził z komitatu Csóngrád jak tłumaczył Czarny gród. Tam znajdują się mogiły olbrzymów z dawności, z bardzo dawna. Sandor opowiadał.
— Byli tam kiedyś wielkany, jedni umarli tam na miejscu, a drudzy nie wytrzymali, poszli sobie dalej. Za wielkie kroki mieli, my tak samo. Na Csóngrádzie chaty mocne, murowane, chłopskie miasta, studnie wszędzie głębokie, czerpią stamtąd od Niego. I porządek na Węgrzech, złodziei niewiele, to tak, ale takim jak my lepiej tutaj. Bo tam pański porządek, nie nasz, a w Mołdawii bojary osobno, a my osobno. Oni w dworach, my na drogach, nie wchodzimy sobie w drogę. Cały kraj czarnogrodzki leży na morzu podziemnym, i z tego się bierze, że ziemia u nas — u nich, dobra, bujna. Ano, przyłóż nocą ucho do ziemi, słychać jak wody uderzają. Jest tam niedaleko jezioro białe, Fehér-tó, to białe oko wód podziemnych. Podziemne morze tym jednym okiem zagląda sobie, szpieguje. Gdy wiosna, z nią wstają powodzie spod ziemi. Czasem i zimą. Koniecznie trzeba przygotować łodzie, balie, bo zalewa naokoło jak spojrzeć. Jakby już sąd! Czuwać trzeba. Stary bóg tam ukrywa się, także czuwa, od wód broni, pomaga też, wody wykrada, karmi.
— Gdzież on? — pytał Foka.
— Pod ziemią. Od dawna nam daje, a kiedyś ziemia wszystko sobie odbierze, co on nadawał. Teraz nowa wiara, każą sadzić drzewa, aby ochronić od powodzi. A co drzewa pomogą przeciw ziemi, kiedy nie pomoże stary bóg.
— A któryż nowy? — pytał Foka.
Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga I.djvu/584
Ta strona została skorygowana.