Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga I.djvu/600

Ta strona została skorygowana.

gnijmy jeszcze hajda do góry. Bo kto wie jak się pokażemy. Od starych twardszego rachunku wymagają. Bo tymczasem Bóg daje nam co dnia i za wiele. Dziękować trzeba, nie mruczeć. A taki stary jestem jak garnek przepalony, kipi prędko i zaraz wycieka.
Andrijko milczał, patrzył przed siebie, żuł coś w zębach, bąkał jeszcze po słowie:
— Powiadacie — rachunku wymagają...? — A nie wyspowiadałem wam jeszcze tego, co mnie piecze. Ha, gdyby to wiedzieć, ojcze duchowny. Powiadają u nas, że tym co las katują i niszczą, za karę po śmierci nogi będą z grobu wysterczać jak gałęzie. Albo jeszcze gorzej...
Ksiądz zmarszczył się:
— Co? Co jeszcze?
— Grom święty w grobie uderzy w przyrodzenie... Oj, schowałbym się już teraz pod ziemię. Ale cóż? I tak mnie dosięgnie. Taki wstyd!
Andrijko łykał z trudem słowo za słowem jakby mu gardło spuchło. Ksiądz zniecierpliwił się:
— Cóż za wstyd, coż za niebylice?
— Tamci młodzi już zapłacili, i nie mówię, z honorem. A na mnie — czyha.
— Cóż wy, któż czyha?
Andrijko wyszeptał:
— Ci leśni — szydzą, urągają. Tak jak wtedy, kiedy mnie Bida w gęstwinę złapała i śniegiem zawiewała. Tak samo mi rżała do ucha: „Tyś śmierć leśna? I-ha-ha-ha! tyś pysznosraka nadęta, Andrijku. Naruszałeś, wyniszczałeś ich całym rodem, tych co się nie bronią, tępiłeś ich do cotu! Hańba ci za to, hańba wieczna! I temu drugiemu tak samo.“ Tak szczekają, żyć mi nie dają. I przyznam się wam jeszcze, Foki mi szkoda, i to bardzo...
Andrijko opuścił głowę, zakrył oczy ręką, a ksiądz otworzył usta, jakby chwytał powietrze, potem cmoknął mocniej jakby coś smacznego skosztował, wreszcie zamachał rękami jakby się opędzał. Usiadł ponownie, zapomniał o odjeździe. Opanował się, mówił dobitnie, słowo po słowie:
— Pan Bóg dał nam swoje dzieła dla uczciwego użytku, dla pracy. Dał także las, tak samo jak dał chudobę. A zakazów co do tego nie dał i kar takich nie ma.
Andrijko podniósł głowę, uderzył oczyma, warknął:
— Aby za to kary nie było? Cóż mi tu rozpowiadacie.