jów jego chyba nikt nigdy nie wyśledzi. Tyle wiadomo, że biją weń pioruny bardzo łakomie i może dlatego nazwano go Krzesłem Eliaszowym. Przy tym Krześle działy się przed wielu laty sprawy, o których opowiemy później. Tam mianowicie pustelnik żydowski zwany Jekele, który szukał w górach nad Czeremoszem śladów mistrza Baal Szem Towa i księgi Bożej, ofiarował Eliaszowi syna pierworodnego, aby go przyjął na łono starej wiary i nowej chasydzkiej także. I kiedy Jekele stracił całą rodzinę, wszystkich prócz konia, wyjechał wózeczkiem przed siebie w świat drogą ku Bukowcowi, wzdychając do Boga i do Eliasza. Przyjęli i jego. Piorun uderzył w górny kamień, głaz stoczył się na drogę i nakrył Jekele wraz z wózeczkiem i koniem. Ten właśnie głaz zowie się Kamieniem Żydowskim. Choć Bóg i Eliasz wyzwolili niegdyś pustelnika, nie każdy człowiek chce być od razu wyzwolony i jaki taki przejezdny w czasie burzy uciekał od razu do kuźni i do domku kowala szukając schronienia. Wiedział to każdy, i kowal to wiedział, że pierwszym mieszkańcem jaru przed wielu laty był pustelnik Jekele. I teraz dola naznaczyła kowala na stróża tego miejsca i tych kamieni. A raczej na stróża podróżnych. Bo gdy pioruny zaczęły grać na górze, staczały się na dół mniejsze lub większe głazy. Przejazd był groźny i trudny.
Także głos Sawickiego należał do jaru nad Waratynem. Kowal mówił powoli, basem zgęszczonym, pełnym, rozedrganym. Niejednokrotnie jak to bywa i dzisiaj w jarze Waratynu, pobliskie skały odhukiwały głosom ludzkim. Bas kowala dudnił i szerzył się w pustkowiu nieoczekiwanie, a kogoś kto nic nie wiedział o Sawickim mógł przepełnić lękiem, który i tak wstawał z uroczyska ciasnego jaru, tak stosownego dla zasadzek i dawniej słynnego z zasadzek. Znajomych bas pocieszał, że kuźnia już blisko, że Sawicki czuwa.
Z tym wszystkim dzieje to dość dawne, chyba pradziadowie i dziadowie naszego pokolenia pamiętali je dokładniej. Możliwe, że w ostatnich czasach o Sawickim jeszcze mniej wiadomo u nas niż o świętym Eliaszu. Chociaż kuźnia stoi nadal, nie byłoby dziwne, gdyby ktoś stwierdził, że Sawickiego nigdy nie było w jarze nad Waratynem. I że to tylko jakaś gadka, odblask opowiadań o Krześle Eliaszowym, wcielona w ludzką postać.
Mówi się teraz zbyt chętnie: „mit“. Tym częściej im bardziej się jest ślepym i głuchym na mit, ba, im zuchwałej i niesmaczniej ktoś zaczyna sobie wyobrażać, że jakikolwiek mit można
Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga I.djvu/68
Ta strona została skorygowana.