czyła go obchodzić i doić krowę i wszczepiła weń niemały zapas modlitw, kościelnych pieśni i kolęd. Ojciec, choć przede wszystkim chciał z niego zrobić rzetelnego rzemieślnika, starał się jednak rozszerzyć ciasny horyzont Waratynu, co było trudnością nielada. Czytał, czytał. Czytywał mu na głos wszystkie książki jakie posiadał. Nie opuścił trudnych i wcale nudnych mądrości, tłumacząc mu jak najdostępniej. Nauczył go czytać na Biblii. Ucząc go pisma, sam strugał umiejętnie gęsie pióra i przykładał syna usilnie do tej podstawy ładnego pisma jaką jest delikatne struganie piór. „Kulawym pismem jak kulawym koniem daleko nie zajedziesz“, „Gęsie piórko to nie gęsia łaba, uważasz?“ Potem nauczał: „Currente calamo“[1], a także pobłażliwie: „Lapsus calami“.[2] Piotruś pisał czyściutko, akuratnie, wyraźnie. Po ukończeniu lat dziesięciu matka podarowała mu stary modlitewnik, na którego wstępnych stronicach zapisywano daty urodzin i śmierci członków rodziny Milewskich z Berezowa Dolnego. Od ojca otrzymał ciężki, gruby jak księga stary zeszyt z szarymi kartkami kratkowanymi drobniutko. Była to jakaś księga handlowa mało zapisana rachunkami. Ojciec przeznaczył ją od dawna dla chłopca. Na pierwszej stronie były napisy: „Omnia cum Deo“[3], a także: „Fluctuat nec mergitur“[4]. Miał to być zeszyt dla preparacji łacińskich, chyba na całe życie, bo jako szczyt wszystkiego kowal uczył syna łaciny, więcej jeszcze niż Biblii. Wymagał odeń ściśle przede wszystkim jak największej zwrotności w deklinacjach i koniugacjach. Szare strony zapełniły się setkami słówek we wszystkich formach, doszli w końcu do lektury Corneliusa Neposa: „De viris illustribus“[5]. To był sam czubek, więcej książek łacińskich nie było, poza Neposa nigdy nie wyszli. Nieraz gdy ojciec odpoczywał, matka wypytywała Piotrusia o słówka, reguły i wyjątki i koniugacje rozsiane na szarych kartkach. W rezultacie Piotruś oprócz ministrantury najlepiej umiał na pamięć Neposa, na wyrywki także. Dawniej zresztą już, stosownie do różnych okazyj, ojciec wdrażał go w łacinę. Piotruś od małego biegał wiele, prawie nie chodził, tylko biegał, przeto ojciec, ilekroć malec rozbił sobie nos, pouczał: „Ca-
Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga I.djvu/79
Ta strona została skorygowana.