Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga I.djvu/89

Ta strona została skorygowana.

zapamiętale, zwłaszcza wiosną. Oprócz basa kowala całymi dniami jar Waratynu rozbrzmiewał głośnym tęsknieniem gołębia. Po kilku latach „Tatusik“ znikł bez śladu. Nie dziwota, bo jary i skały Waratynu pełne były jastrzębi i drapieżnego ptactwa i raczej to dziwne, że „Tatusik“ utrzymał się tak długo, może dlatego, że trzymał się domu. Gdy ojca nie stało, Piotruś choć wcale dorosły już, wspominał gołębia. Jar stał się zanadto cichy.



4

Gdy już było z kim zaczynać Foka postanowił dokończyć swe wędrówki odkrywcze z lat młodszych.
Kto chce umiejętnie budować zastawę wodną, a zarazem nabożnie, musi wiedzieć że wody wcale nie są dla człowieka, tylko dla siebie samych i dla ziemi. A przecie powinien znać zapasy wód, wody drzemiące i podziemne, co czasem przepełnione ulewami usuną jakąś drobną zaporę i wyleją się nagle. Inaczej nie wie na czym gospodaruje. Albo zbuduje zbyt słabą zastawę, co jednej nocy nagle pęknie pod niespodziewanym naporem wód, albo zda się na zapasy niepewne i kiedyś, w pełnym toku pracy, gdy stosy drzewa pokryją brzegi, a daraby czekają gotowe do jazdy, zbraknie mu wody i narazi się na śmiech. Przy wielkim butynie nie można zdać się na jedną porę roku, na tajanie śniegu albo na deszcze letnie. Robić wszystko jednym wystrzałem to nie po gazdowsku, to w każdym razie nie dla naszych lasów.
Foka przebuszował raz jeszcze komorę podziemną na Riabyńcu. Przekonał się bez trudu, że podziemny strumień choć skromny, tak niezawodny, iż nie zaszkodzi mu jesień ani zima, susza ani mróz. W szczytowej sadzawce nad komorą wypłoszył — jak niegdyś — pstrągi. Snać było to ich schronisko czy miejsce łowów stałe.
Tego było mało. Chcąc przygotować się do budowy zapasowej tamy na Popadyńcu, udał się wraz z Sawickim i Siopeniukiem ku Mokrynowi. Była już jesień wcale sucha, potok u wylotu jasnokrystalicznej jaskini nieco obniżony nie dotykał zębów skalnych, gwarzył wesoło. Wyschły rdzawy mech osypywał się z głazów na potoku przy lada dotknięciu. Jak niegdyś sam Foka, wypłoszyli tam dwóch czyhaczy na pstrągi, grubego żółto-czarnego węża i wydrę. Siopeniuk odwrócił na