starych zabijali, aby nie zawadzali, aby ich nie karmić. Aż jeden stary praktyczny dziad, gdy go już mieli zgładzić, poradził młodym, że kiedy sucha zima i mało śniegu, trzeba siać jęczmień nisko, a kiedy mokra, dużo śniegu — wysoko po zboczach. Od tego czasu zrozumieli niby to, przestali zabijać, niby, że stary to rozum. A po co komu stary rozum, kiedy taki nieznośny grzyb? Bez rozumu świat łatwiej się kręci. — No, to przyjdźcie do mnie, dziatki, znajdzie się coś jeszcze dla was, dla każdego się znajdzie. Ten hodowaniec złoty chłopiec, majątki mu nie w głowie, nawet spodni moich dziś nie włożył. Mówię mu raz i drugi: „Weź haczi, weź które chcesz“, a on — nie! woli swoje pierwowieczne. Taki on, głównie do gry, do wędrówek, akuratnie dla mnie towarzysz. Mnie wciąż coś goni, a od tego czasu jeszcze więcej... Hospody!
Tanasij nagle coś sobie przypomniał, puścił syna i synową, pośpiesznie zawrócił w górę ku odległemu kątowi zagrody, w kierunku przybudówki zmienionej w oszkloną werandę. Reszta towarzyszy podążała z wolna za nim.
Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga II.djvu/102
Ta strona została skorygowana.