Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga II.djvu/115

Ta strona została skorygowana.

— Zróbcie, co chcecie, księże kanoniku, tylko aby mameczce — — — ani słowa, proszę.
Ksiądz zastanawiał się głośno: „Do komory niedobrze, do budki jeszcze gorzej, tam wójt. No, idź, dziecko, spać na stóg.“
Jurko prowadzony przez dwóch troskliwych puszkarów poszedł ku odległemu stogowi otawy. Ksiądz patrzył w ślad za nimi, potem puścił się raźnie ku waternikowi. Z daleka, z którejś z chat dolatywały jeszcze ciepłe, uroczyście śpiewane słowa Maksyma.
— Goście moi lubi, goście delikatni...