— Ja nikogo nie napadam — upierał się Matijko — a nikomu się nie dam.
— A głowę z czego masz porębaną?
— Napadali mnie, ja też im pokazałem. A właśnie po to sąd, aby bójek nie było. Wydzierałem sobie latami grunt spod kosodrzewu, opędzałem się niedźwiedziom, no i połoninkę wyrobiłem — jasną taką, choć żyto siej. A tu mądrala z Dzembroni się znalazł, przeczy mi mego prawa. „Stój! — krzyczy — tu w mapie Dzembronia, a nie Bystrzec, to nasze.“ Mapy i komisje urzędowe na postrach stawia. Ja nie z lękliwych, mapy to mapy, komisje to komisje, i ja je znajdę. Korci i mnie do bardki, ale wiem co lepsze: rekursy. I do Wiednia pójdę, do cesarza i do papy rymskiego, niech nas pouczą. Prawo!
— Prawo — smęcił się Skuluk, popijając dużymi łykami huślankę z wielkiej baryłki — ha, było u nas kiedyś prawo starowieku, i sędziowie starowieku. Żaden nie miał mniej niż lat osiemdziesiąt, każdy wypróbowany, człowiek, a nie z papieru. I na to wszystko szły przysięgi słonkowe, tajemne, groźne...
— Nie mówcie, dziadu czemny, nie byliście w sądzie, nie wiecie. Sędzia od dziecka się uczy, też przysięgał, o nikogo nie dba. Gdybym cesarza zaskarżył — wygram, jeśli prawo moje.
— Znów herezje gadasz, któż by cesarza skarżył. Chodź już do banyszu, z procesów nie będziesz syty.
— Chodźcie, chodźcie, Matiju — ochrypłym głosem zapraszała kucharka — polityka nie wystygnie, banysz stygnie.
— Zaskarżę — upierał się Matij pozostając wciąż na półce. — Niech kamera cesarska tak się mnie czepia jak ten z Dzembroni, zaskarżę i wygram jak z tamtym mądralą. Żywymi świadkami mapę przeinaczyłem, komisje wywróciłem. Nawet Żydzi w Kosowie przestraszyli się, nachmurzyli się na mnie: „Patrzcie go, komisje wywraca, znalazł się adwokat z Czarnohory!“ Ja się nie obrażam, niech będzie adwokat. A sędzia w śmiech: „Dobrze zrobiłeś, Zełenczuku, twoje prawo.“
— E, to co innego komisje czy kamera, ale gdzie tobie do cesarza.
— Wygram na pewno, gdyby syn cesarski, nie daj Boże, zwariował, upił się i krzywdę mi zrobił — wygram.
— Opryszki też wojowali z cesarzem, jak jastrząb przeciw strzelbie, dużo wygrali.
Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga II.djvu/119
Ta strona została skorygowana.