Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga II.djvu/123

Ta strona została skorygowana.

radę państwa, przez posłów, których my sami wybieramy. Obowiązuje wszystkich jednakowo.
Ksiądz dusząc się dymem, chrząkając i kaszląc zdecydował się rychło, mówił żywiej niż w izbie:
— Ludzie! Wam dobro na misce podają, dla was szkoły, dla was pismo, a wam co w głowie? Procesy albo jeszcze gorsze potajemne procesy — molfy czartowskie. Nawet Matij taki śmiały — przestraszył się szkoły.
— Nie szkoły, jegomość, nie szkoły, tylko pętli! Ja nie chudoba! Ale czekajcie — Matij zaśmiał się dziwnie — może to najlepsze? Naród nasz durny jak chudoba, na pętli do poidła trza prowadzić, bo zginie.
— O! znalazł się procesowy pastuch od narodu — krzyknął ktoś z dymu.
— Nie pętla, ludzie, nie — opamiętywał stary ksiądz jak na kazaniu. — Ja nie od pętli. Pisma święte są na to. Ojciec cerkwi świętej tak pisze: „Łaska Hospodnia mnie ciągnie, nie pętla“, a nawet sam Jezus mówi: „Nie sługami będziecie lecz przyjaciółmi.“ — Ksiądz rozkaszlał się ciężko. — Przecie muszę wyjść, dychać nie daje z dymu, ale wrócę. — Wyszedł pośpiesznie z waternika.
Stary Skuluk nieszczególnie wniknął w słowa księdza. Uspakajał:
— Widzicie, bratkowie. — „Łaska Hospodnia“ — nie martwcie się. Ze szkołą będzie jak z łapankami do wojska. Chłopcy uciekali w Czarnohorę i dziatki będą uciekać. Potem to przetrze się jak burza, po staremu zostanie, Łaska Hospodnia, a polityka na nic.
Drzwi od waternika otwarły się nagle, dym odpłynął gwałtownie, pojaśniało, watra rozgorzała jaskrawie, głośno. Weszli obaj Szumejowie.
— Prosimy was, kumowie — mówił Foka głośno — wasz stół na carynce gotów, inni czekają. A innych, kto chce słuchać wspominania o rodzie — także prosimy.
— Czekaj, Maksymiuku, chwileczkę — przerwał Tanasij — Skuluk teraz mówi.