Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga II.djvu/132

Ta strona została skorygowana.

— Ale kiedy kniaź zamiatacza pośle, to nas wymiecie i koniec.
Tanasij szydził dalej:
— A czemuż, wy panie, nie chcecie dać swego kucharza do oświaty? Kiedy panowie zaczną odprawiać kucharzy, stanie szkoła koło szkoły, przejść będzie trudno płajem albo drogą, wszędzie będą placki pańskie zamiast końskich. Matiju, rekurs potrzebny.
Zaczepiony Matij odpowiedział z półki:
— Nie mnie się równać z wami, gazdo, ale na waszą mądrość jest też jakiś rekurs. Śmiejecie się ze szkoły, to popatrzcie na niedźwiedzie. Kiedy byłem chłopcem, nieraz oglądałem sobie ze skrytki leśnej szkołę niedźwiedzią. Niedźwiedzica nie puści dzieci ani do berda ani do wody, każe piastunowi wciąż pilnować, a kiedy ich źle pilnuje, dostanie zaraz po pysku aż lubo. Raz stryj nastawił zimą w śniegu cztery żelaza wielkie jak kanony. Ustawił je w czworobok i połączył żelaznym drutem między sobą. Między żelazka rzucił na przynętę zabitego barana. To wszystko śnieg przykrył. I co myślicie? Stara niedźwiedzica z daleka zwęszyła, rozgrzebała raz koło razu ostrożnie płaik w śniegu. Dzieci sunęły za nią, a ona skoro tylko doszła do drutu, fosznęła na dzieci, by zostały z piastunem. Dzieci lezą za nią dalej, stara zawraca i dokładnie naprzód piastunowi, a potem każdemu z małych — po pysku. Piszczały wszystkie, i już piastun pilnował zawzięcie, sam także klepał małe po pysku. Oj, nie zbliżały się już więcej do drutu! Stara rozgrzebała śnieg, zbadała wszystko, skoczyła między żelazka, wyciągnęła barana ze śniegu, skoczyła z powrotem z baranem, cała rodzina poszła w las na śniadanie. Szkoła niedźwiedzia, nikt się nie buntuje.
— Matiju, a teraz ja rekurs na rekurs. O ludziach i tak nic nie wiesz i skąd tobie to wiedzieć, a od niedźwiedzi tyś wielki adwokat, ale tylko dla Czarnohory. A ja widziałem coś jeszcze lepszego, jak Cygany uczą tańców niedźwiedzi pałką żelazną. Profesor cygański mądry, ale dla siebie, pieniądze zarabia na jarmarku czy na dworze pańskim: „Tańcuj, tańcuj, Maruszka“, a niedźwiedź co? Buntuje się z wywalonym językiem, a musi tańczyć na łańcuchu. Chcesz tak samo dzieci uczyć? Niedźwiedziom potrzebne profesory niedźwiedzie.
Ksiądz krztusząc się wciąż dymem, choć osłabiony kaszlem walczył z hukiem watry i ze śmiechem powszechnym urąga-