tak na oko książka niby nic. Wziął do ręki, poszurgotał listy, jeszcze nic, i przeczytał mi tak: „W domu Ojca mego mieszkań wiele, chat wiele — i pokazał na gwiazdy — widzisz tam mieszkania, chaty i cerkwie.“ To mi od razu się rozświeciło wszystko, jakby mnie macnął sporym kijem po głowie: to nie czereśnie świecące, nie jafiny tam w górze, to chaty, cerkwie Boże świecą. A dla kogóż? Ach, któż wie. Powiedział mi w końcu: „Troskasz się za dużo, a jednego potrzeba.“ „Starość — powiadam — ciężko.“ A on na to zaśmiał się: „Jakaż tam starość, to się wszystko kręci w kółko. Widziałeś sikorki, czy skarży się która, czy ciężka ze starości? Przenigdy! Skacz i ty po gałązkach, ćwierkaj wesoło do nieba.“
Olbrzym z pokolenia Skuły wstał, uśmiechał się tajemniczo.
— Popatrzcie ludzie dobrzy i powiedzcie, jakżeż stary drągal ma skakać po gałązkach i jak ćwierkać? Oświata trudna.
Ludzie podnosili głowy ku Skulukowi, uśmiechali się także. Skuluk usiadł, a Tanasij mówił chrapliwie, smętnie:
— Bywałem i ja u Maksyma na Jaworzu. Dopóki tam jestem, spokojnie, a gdy wrócę do swoich dymów, znów mnie coś pędzi. Ha, gdybym mógł go tak ciągle trzymać za rękę, jak teraz trzymałem Fokę.
Foka zniecierpliwił się już, wstawał, zbierał się do odejścia. Żartował.
— Skuluku, chcecie nam zabrać pana Konika dla waszych ludzi, dla waszych dzieci, a nasze będą płakać.
— Broń Boże zabrać — odparł Skuluk — czy ty myślisz sobie, Foko, że wszystko dla ludzi tylko? Miarkuję sobie tak jeszcze. Niech idzie wasz konik do pary do tamtego i niech ma uciechę z takiej pary koni. Sam Hospod Boh także. Niech sobie poświstuje na nie, niech pogania raz do góry, raz na dół. Zabrać? — ha, ja bym i ciebie zaraz zabrał, abyś pastuszył na połonince na Szurynie, chodził z owieczkami jak niegdyś. A Hospod-Słoneczko święte cieszył się wami, bo aż ze Smotrycza widać było, jak świeciły się owieczki białe i jak sypały się niby potoczki po skałach. Chłurentja szkoda, a ciebie najwięcej mi szkoda, Foko, ty już tylko dla ludzi żyjesz, a dla Hospoda co? Co z ciebie będzie, mój synku? Zmarniejesz, bidaku. Toż powiedz mi otwarcie, możeś i ty już także