Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga II.djvu/146

Ta strona została skorygowana.

zapisany do polityki, do którejś partii, broń Boże. A może nie chcesz powiedzieć?
— Czemuż nie, chcę, ja do wszystkich partii —
Skuluk poderwał się na miejscu.
— I do popowskiej także?
— Pewnie, do popowskiej, do pańskiej, do żydowskiej, do narodnej także.
Skuluk rozgarniał zbyt długie włosy, wciąż zsypujące mu się na oczy. Ciągnął głosem zgasłym, w którym drgała żałość:
— Ty z rodu Szumejowego i do wszystkich partyj? Głowino moja bidna, ciarki mnie przechodzą, tymczasem zmarniejesz, a potem, aby nie powiedzieć w złą godzinę, może przebierzesz się na pana. Do wszystkich partii — —
— Do wszystkich partii, Skuluku, byleby tylko żyły w zgodzie, byleby razem coś dobrego robiły.
— Partie? Aby dobrze robiły? Chyba jakąś nową modę — Skuluk posmutniał.
Wszyscy milczeli. Foka wywikłał się:
— Matiju, na twoje wychodzi, Skuluk zaprasza pana Konika, godzi się, aby w Czarnohorze była szkoła.
Skuluk mówił jeszcze żałośniej:
— Nie szkoła, człowiecze, nie żadna moda, tylko niech do nas idzie człowiek dobry.
Stojący blisko drzwi ojciec Szumej przystąpił do watry, pocieszał twardo:
— Skuluku, nie martw się, moda wciąż przychodzi jak woda nowa. Woda z wód rodem, a prawda z prawd. Patrzaj, jak się ciągnie z daleka zakrętami, zlękniesz się, że nowa, to popatrz za zakręt. Ona nowa? Gdzież tam! Ona długa, korzeniasta i pierwowieczna. Ugośćmy ją, ona z wielkiej drogi.
Foka śpieszył się do wyjścia. Stojąc nadal dorzucił pośpiesznie:
— Tak samo jest z pismem i ze szkołą, od dawna było u nas pismo potajemne, teraz czas, aby było jawne i dla wszystkich. Szkoła potrzebna wszędzie, w Czarnohorze także. No, chodźmy.
Matij celnym susem skoczył z półki ku watrze, wkopał się stopami w ubitą podłogę, sprężył szyję, wciągnął głowę, jak ryś przed skokiem. Uniósł się gorąco i niespodzianie zaczepnie.
— Tak to, kiedy stara krówka dobra, to i cielęta dobre. W waszym rodzie, w naszych rodach prawdeczka stara się