dra, gdzie wierzby karłowate i smereki po bokach. Nawet nogi pamiętają, jak zapadały się w grząski grunt, nawet nos mój pamięta, jak pachniał moczar. I jeszcze więcej lat temu, kto wie ile! Pamiętam, jak żona wychodziła z cerkwi od ślubu w białej gugli i jak siadała na konia. I jeszcze dawniej pamiętam, kiedy byłem chłopcem i nad potokiem gnaliśmy z chłopcami za świecącymi ważkami aby uderzyć kijem, bo tak mówili, że gdy się uderzy, to będzie z jednej dwie. A sny skąd? Skąd biorą się we śnie tacy ludzie, których nie widziałem od lat osiemdziesięciu? I gadam z nimi, jakby wtedy i jakby dziś. Po co mi karby, po co pismo.
Foka odpowiadał:
— Jedno pamiętacie, a niejedno zapomnieliście. A gdy nie macie karbów albo obrazków pod ręką — przepadło.
— Młodzi zapominają, bo uganiają się za tym co naokoło, za każdą wodą, co spływa i minie. A ja stary jestem, sama pamięć, od głowy do nóg kotłuje pamięć jak kipiel.
— Niesłusznie, Tanasiju, wierzcie mi. Niestary jestem, a właśnie przypomniał mi Skuluk, jak byłem chłopcem na Szurynie, jak wypasałem owce na kabaczach i sobie samemu na fłojerze grałem. Wspominam aż lubo. A miałem tam rewasze dla udoju każdej owcy. Gdy oglądam rewasze, wspominam każdą owieczkę. Znak potrzebny dla siebie samego.
Tanasij milczał, a Foka mówił dalej:
— Znak potrzebny także dla innych, nawet niedźwiedź i niedźwiedzica, gdy mają się zejść wiosną, karbują sobie znaki na drzewach. Gdy nie przekażecie nikomu, ani nawet waszym dzieciom, to czyż każecie sobie do głowy zaglądać, czy jak? A jak przekazać na odległość za morze? A jak, by wspominali za lat pięćdziesiąt?
— Po co przekazać?
— Aby nie minął się cały człowiek, całe jego życie, ci z którymi żył, aby była pamiątka.
Tanasij zamyślił się. Watra zasnęła, dym uleciał i ukazał się waternik szarobury wytrzeźwiony a pusty, choć zapchany ludźmi i serami. Uleciała tajemniczość, a także ciepło, co zespala i godzi. W zrozumieniu tego, czy też dla zasady, że chata nie może być bez gazdy, a dym ma gazdować w swojej chacie, Wasyłyna zamknęła drzwi, dołożyła do watry. Dym zgęszczał się powoli.
Przeciwnicy dymu pomstują na palaczy tytoniu i fajki w przekonaniu, że nie z czego innego wysnuły się nowoczesne
Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga II.djvu/151
Ta strona została skorygowana.