Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga II.djvu/159

Ta strona została skorygowana.

mi ziemi. Dopiero Foka w mig zatańczył Tanasija. Okręcił go i strzelił z nim w uścisku w powietrze. Przysiadł a trzymając krzepko wirował nim z przysiadu, jakby wojownik starowieku dobywał i walił wieżę oblężniczą. Cisnął go na ramię niedbale jak Dawid Goliata. Stary chwytał powietrze i błagał: „Daruj życie, dość.“ Matij czekał na uboczu gotów do tańca, lecz Tanasij był już nasycony. Na pociechę zatańczyli jeszcze dwaj najsławniejsi tancerze, znani na leckim, na uhorskim i na wołoskim boku: Foka i Matij. Skakali w objęciach w powietrze, tam błyskawicznie rozluźniali objęcia, chwytali się za ręce, spadali w kółeczku przysiadem, ukośnie oparłszy nogi wirowali arkana. Strzelili raz i drugi z pistoletu. A były to dla nich tylko przygrywki taneczne dla zabawy gości, bo dla takich zawodników taniec winien trwać dobę z poprawką. Muzyka urwała się nagle.
Tanasij jeszcze sapał i foszkał głośno jak niedźwiedź, kiedy natknie się niespodzianie na człowieka w gęstym maliniaku. Ocierał pot z czoła. Spłoszony z Czarnohory młody wiatr ustatkował się nareszcie, przejeżdżał sobie zaledwie po czuprynach tancerzy, suszył pot, odświeżał.
Wszyscy czekali na pieśń Tanasija dla chrześniaczki. Tanasij stanął obok muzyki, słuchał. Dwie kukułki, jedna przed nim, druga za nim, nawoływały się bez przerwy. Ta co przed nim, wcale daleko za rzeką pod lasem smerekowym, ta co za nim tuż obok na bukowince Szumejowej. Pierwsza oddalała się po trosze, wabiła coraz to słodziej, ta z bukowinki przybliżała się jak wiew gorący z czarowną lecz szorstką groźbą. Ta uciekająca, choć przed oczyma a niewidzialna — to młodość, a tamta za plecami — któż wie?
Wiatr ucichł. Przyczajone przed wiatrem na trawach pszczoły i trzmiele ośmieliły się. Zaskwierczały jak iskry, nie podarowały swych złotych drobin, obciążone nimi wzbiły się i zabrzęczały. Tanasij słuchał.
Muzyka zagrała nutę odmierzoną, opowiadającą pieśń dla recytacji, podającą każde słowo jak jajo pisane na jasnej jaworowej misce, a niektóre ponuro na czerwonym cisowym talerzu. Stare wino nie wyczerpało się jeszcze, Tanasij zaśpiewał:

Oj, hulaka ja, śpiwaka, staryj-ne mołodyj,
Podywitsy dobri ludy, czy ja szcze ne hoden.[1]

  1. Oj, hulaka ja, śpiewak, stary, nie młody,
    Popatrzcie, dobrzy ludzie, czy ja jeszcze niezdatny.