Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga II.djvu/17

Ta strona została skorygowana.

— Zawsześ na poprzek, któż cię nie zna! Pomóc ten może tylko, kto nie da się urodzić. A skoro ludzki twór sam chce —
Warwara zlękła się we śnie: „Oj! jak mądrze! To ich biskup, ten ma główne słowo. Źle!“
Stara kuma Kateryna otworzyła jedno oko i zaraz przymknęła je z lęku przed twarzą księżycową: „Hospody!“ Znów zachrapała.
Dziecko zapłakało żałośnie, mały sędzia nieznośnie chichotał: — Słysz, cyt-cyt, napiera się żyć! O! Jak się raduje.
„Nie! to chyba czort“ — przeraziła się Ołenka — „on tylko robi się dobry.“
Jasny mówił równo, groźnie, coraz głośniej.
— Spojrzyj raz dalej poza węgieł chaty! Ród cały chce, to znaczy mały twór chce. Granice między żywotami ciemne. Powieje wiatr, przesunie cienie pośród leszczyn. Oni wybrali.
Jasny zawodził watrowo i zakończył żałośnie:
— Teraz nam biedzić się nad tym. Ha, gdyby to jeszcze człowiek był całkiem sam, gdyby nie wiedział, że klatka i przespał sobie. Lecz mówić ma, ma mieszać się na oślep. —
Garbaty sędzia w drażniących sykach paplał cieniutko tupiąc nogą w takt:
— Ale jest dusza, dusza, dusza — nadśmieciel-na — nieśmiertel-na — naniedziel-na.
Jasny ofuknął go.
— Nie nasza rzecz, milcz!
Ciemny sędzia, którego dotąd mało było widać w kącie, szeptał wyraźnie, jak głownia rozsypująca się w gorące węgle:
— Temu rodowi należy się radość: niech ta kuleczka biega po carynkach, niechaj szczebiocze do świata. A potem — zgaśnie dzieckiem.
Kałyna nie słyszała, Ołenka podniosła się do połowy z pościeli, zobaczyła kąt pełen blasku. Zadrżała, zaraz trzepnęła się o łóżko, zakryła głowę liżnykiem. Babka Warwara zrozumiała doskonale: „On nie tak źle mówi. Z tych wszystkich dzieci, co przeszły przez moje ręce, któreż szczęśliwe?“
Mały sędzia chichotał cieniutko i wyciągał wymownie:
— A że choruje? że męczy się? że matka się męczy, gryzie? to nic? — Szczęście, szczęście, szczęście — trzask, prask!
Ciemny sędzia zasyczał:
— Czyż jeden głupiec się martwi głupio? Godnego poznać po jednym: zagląda za węgły ściany.