Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga II.djvu/184

Ta strona została skorygowana.

został, od ojca ciężar. To nie dla osądu, nie, ino dla tego, kto przy życiu zostaje, dla rodu. Dług — od tego nikt nie ucieknie.
Spoglądnął chyłkiem ku Foce, zgarbił się, wypuścił z rąk deszczułkę. Trofym podniósł ją pośpiesznie, włożył do skrzynki. Maksym prostował się, oglądał się, słuchał. Od zachodu, od strony Węgier, grom pomrukiwał jednostajną odległą falą. Maksym mruknął:
— Czas zakończyć, już rozkudłało się niebo.
Tanasij patrzył w ziemię, przeżuwał sennie:
— Długi, same długi. Nie na nitce człowiek, chyba na powrozie, powróz bez końca, nigdy się nie wyplątać. Hospody!



4

Diak Kropiwnicki skrzyżował ręce na piersi, przymknął oczy, dmuchał zagadkowo. Maksym pogładził proste siwe wąsy, odpowiadał wesoło:
— Nie, Tanasiju! kiedy masz długi, to ciążą ci nie tylko we dnie, także we śnie. Ostrzej, dużo ciężej. Jakież sny! Spojrzysz przed siebie: piętrzy się i rośnie mygła. Spojrzysz za siebie: chmarą gonią, doganiają, jakież czarne! Wilki? Nie, długi. Ociec! Wzlatujesz ku niebu, ku górze, i jeszcze gorzej! Posypią się długi gradem takim, jak z mygły pod chmury, złożonej byle jak. Jedna za drugą padają kłody, kłody, długi bez ustanku, na głowę. Ale kiedy znów złożysz mygłę rzetelnie i ciśniesz na nią ostatnią kłodę z pleców, to tak ci lekko, sam do góry wzlatujesz. Tak też kiedy długi zrzucisz. Jak lód z dachu na wiosnę spadnie, i zaraz dach odetchnie, zaświeci, rozweseli się.
W sam raz mam tu jeszcze jeden rewasz, nie na to co zamknięte, lecz na to co zawieszone. Rewasz ten do czasu niezgrabnie łazi po ziemi, jak pisklę ptasie, potem odbije się. Kiedy byłem chłopcem, zaglądałem do gniazda orlego w skałach. Małe orlę, brzydsze od ropuchy, bose i gołe łazi po gołym gnieździe. Potem porasta brudnym mchem, i rosną mu kapcie włochate na łapach, zaczyna ćwiczyć, machać skrzydłami bez przerwy. Zatykałem gębę by śmiechem nie parsknąć, aby mnie stara orlica nie strąciła ze skały. Ona i dla pisklęcia nie miękka. Ledwo podrośnie małe, matka niewiele w gnieździe siaduje, pilnuje z daleka, wciąż krąży. Każde pisklę żałosne, a orlę najnędzniejsze, do chodu niezdarne, przewraca się co