Stara kobiecina w peremitce zaszepleniła roztrzęsionym głosem:
Czy ptaszky-sokolietka, ditietka sokoli?
Czy ludzki dity płaczut w pohanij newoli?[1]
Tanasij zakończył basem:
Kiedrowata połonynko! Kobyś sy wtworyła,
Ciłyj swit bys pryhorncła, j-na swit zaswityła.[2]
Spacerowicze, doszedłszy w dół do jaru, oglądnęli chudobę na pastwiskach i wrócili do stołu. Młody wikary odświeżony przechadzką i wzbogacony w argumenta, wygłosił ze spóźnieniem przemówienie zbawienne, lecz mało zrozumiałe, zwłaszcza, że mówił wyłącznie po polsku:
— A b c! a b c! Bóg kazał połknąć całą książkę prorokowi Ezechielowi, aby przemawiał do domu Izraela. I my duchowni połykamy książki, łykamy, łykamy. I wówczas prorokowi kazał patrzeć na obrzydlistwa, które popełniał lud: oto odwróciwszy się od świątyni Pana zwróceni ku wschodowi kłaniali się Słońcu, Słońcu jak tutaj... Wystawili bałwany w sercu, katalog grzechów: Cudze łoże i z tego była lamentacja. Ahola, Akobah, kąpały się w cudzołóstwie, egipskie, asyryjskie łoże... Gog. Magog. A b c!
— A któreż to a b c? — przerwał Tanasij.
Ksiądz odparł:
— O swobodzie można mówić, kiedy się zna a b c, politykę państwową, kościelną, prawo publiczne i konstytucję. Latami trzeba studiować w szkole, w seminarium, w akademii. Są od tego książki, grube tomy, biblioteki. Wyście już stary, nikt od was tego nie może wymagać. Że ktoś nieuczony, to jeszcze nie bieda. Posyłajcie wasze dzieci, wnuki, prawnuki do seminarium na księży, do Lwowa, niech studiują, a tymczasem najlepiej — milczeć. A b c — a b c!
Tanasij przybliżał się na falach piwa do prawd trwałych:
— Milczeć to zdrada, takie a b c! Czekać, aż dzieci się wyuczą w swynarii? Zapierać się swobody? A tymczasem mnie się zaprą na tamtym świecie. Najgłupsza krowa nie zapiera