Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga II.djvu/210

Ta strona została skorygowana.



XVII. ZROBIONY CUD
1

Tanasij nadal mierzył nieruchomym wzrokiem księdza wikarego, jak by go chciał ugodzić. Duwyd, jak przedtem w izbie, pośpieszył się zapobiegawczo:
— Proszę panów, Tanasij lubi złościć i potrafi. A kto dwa razy da się rozzłościć? Pan wikary słusznie mówi, cud to bardzo niebezpieczny kawałek, a ja mówię, najgorszy cud to swoboda; to trzeba obchodzić cichutko. U Hucułów ciągle na języku „swoboda“. Znałem takiego pana, co przy każdym słowie trzepał: „Panie dobrodzieju“. Złapał złodzieja w domu i krzyczy: „Ty, panie dobrodzieju! złodzieju jeden, a szlag by cię trafił, panie dobrodzieju!“ Tak samo u was, na swobodzie każdy jeździ jak na skradzionym koniu: „Galop! i niech zdechnie.“ A tego ledwie można dotknąć językiem. Ja bardzo przepraszam, ale już daleko zaszło, to ja opowiem żydowską bajkę o swobodzie. Nie! to nie bajka, to cud prawdziwy. — Duwyd oglądał się i zakłopotał się jakoś. — No, ale to żydowskie sprawy o rabinach, co komu do tego.
Tanasij ucieszył się, miał sposobność odwzajemnić się za kpiny.
— Opowiadaj, Duwyd, o cudach rabinackich, to najucieszniejszy cyrk. Mnie raz jeden mądry Żyd wytłumaczył, jakie to cuda. On jest Ekstra, i tak go zwą, widział świat, co roku jeździ tamtędy, gdzie Prusak zagarnął. Przysiągłbyś, że Szwab, gdyby nie nos śliczny. Coś takiego rozpowiadał, że nawet mnie zatkało. Herezje także, mówił, że teraz całkiem inaczej, moda taka nastała, że ziemia obraca się naokoło słońca. Nie kłamię, opowiadał, że to nie bezbożnik jakiś, tylko łaciński ksiądz wysztuderował. Niedługo wysztuderują, że to ziemia grzeje słońce, aby nie zamarzło. Niech się bawią. Ale o cudach rabinackich Ekstra mówił rzetelnie.