Duwyd machnął ręką.
— Któryż to Ekstra? Abrum Szternszus? Co taki może wiedzieć?
— Posłuchaj, co mówił. Powiada mi Ekstra tak: — Tygodniami, od soboty do soboty szepczą sobie Żydzi: „Coś będzie, rabin coś powie“. Z szeptania robi się huk: „On coś powie“. Czekają tydzień, miesiąc, dużo miesięcy: „Powie czy nie powie?“ Znów pod szabas krzyk straszliwy: „On jutro powie“. Zbierają się w sobotę, w samo południe u rabina. Cisną się, hałasują strasznie. Wtem któryś krzyknie: „Sza-sza-sza, on zaraz powie, on już mówi“. Wchodzi rabin, nie patrzy na nikogo, cicho jak w lesie. I przemówił, trzy słowa tylko: „Teraz jest dzień“. Cicho jak w lesie, cud! Usłyszeli, wylecieli, wykrzykują po uliczkach: „Powiedział, powiedział!“ Był dzień, a nie widzieli. I patrzą, naprawdę dzień? Cud! Co to może znaczyć?
— I słusznie, Tanasiju, zrozumieć trzeba, co On myślał. Może odwrotnie?
— Co myślał? Pokazał, że durnie, Bożego dnia nie widzą, i pozbyć się ich chciał, nudzą go Żydy durne. A nasi z tego samego boteju, cudów łakomi. Człowiekiem być? Ha, to za dużo kosztuje. W liście z Nieba anioł tak pisze: „Zapłakałem wielce, bom nie dojrzał człowieka.“ No, a teraz bawmy się. Hajda, Duwyd, zajeżdżaj z cudami.
— Tanasiju, z wami się odechce. Taki pobratym, idzie mnie wyśmiać przed światem! Wypożyczyliście sobie durnego Żyda do wódki, a teraz sadzicie się. Spróbujcie mądrego, zobaczymy, kto będzie się sadzić.
— Nie pouczaj mnie, ja pouczony; tylko całkiem marny Żyd sadzi się, mądry rachunkami obstawiony, martwi się, nie cieszy się nigdy.
— Co znaczy „nie cieszy się“? Cóż wy rozpowiadacie.
— To co wiem dobrze. U nas na święta, na Nowy Rok także, cieszą się, że doczekali. Żydom tego mało, jak tylko Nowy Rok pod Sądny dzień idzie, zaraz płaczą: „Co to będzie?“ Dla nich kto wyratował się, temu jeszcze gorzej.
Słuchacze śmiali się głośno, a Duwyd pytał obcesowo:
— Czemu ma być gorzej? Kto wam takie głupstwa nagadał?
— Gorzej, bo dla takiego za pazuchą gdzieś schowana bieda najgorsza, czarny cud.
Duwyd gorączkował się:
— Ładnie wy pouczony, wszystko ciągniecie od tego Ekstra!
Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga II.djvu/211
Ta strona została skorygowana.