łeczeństwem jest tak samo jak z organizmem, gdy nie zaradzi się w czas, przychodzi wstrząs, rewolucja. Świat oczyszcza się i postępuje.
Pan Jakobènc parsknął:
— Ciało od chorób postępuje? To osobliwe, a czy nie umiera przypadkiem?
— Narody są nieśmiertelne.
— Pańskie fanaberie. Rewolucja to nie choroba tylko, to fanfaroństwo i bezwstyd bezrachunkowy. Na to, aby stare papiery z kanałów wygrzebać, śmieciem w oczy sypnąć i popsuć kontrakta. Dwadzieścia lat temu była u nas rewolucja. Panowie zbuntowali się. Za to dla panów postawili szubienice. I co? Portrety tych panów pozawieszali na szubienicach na pamiątkę. Panowie śmiali się i za kilka miesięcy byli ministrami. A gdy Tanasij albo drugi taki mądry was posłucha, na pewno go powieszą. I co? Będzie panu przyjemnie? To postęp?
— Tak, tak, polityka dla panów — przyznał Duwyd — niech który z nas coś takiego spróbuje! Żydów utopią ze swobodą i bez swobody.
— Niech pan spojrzy na narody wolne — wołał dziedzic coraz żywiej — na Anglików, Francuzów i innych. Prawo, parlament, radzą się, sami o sobie decydują. Rewolucja po to jest, aby wymieść śmiecie, po rewolucji przychodzi konstytucja.
Matij wypalił niespodzianie:
— Pan jeden mówi do rzeczy. Ani na Boga nie zwalać, ani nie wadzić się, tylko radzić się, rekursy! A jak nie, to my sami sobie poradzimy.
— Żydzi od kiedy się radzą — mruknął Duwyd ze straconego posterunku — wszystkie narody do kupy tyle się nie kłócą, i co z tego?
Pan Jakobènc stuknął ręką o stół, karcił dziedzica jak ojciec syna:
— Widzi pan, na pański dzwonek już się Matij zgłasza do rewolucji, a inni może także. Panu wszystko wolno, bo pan jest pan. Tymczasem. Proszę się nie gniewać, ja pana szanuję, a pan jest cała książka. Panu jeszcze tylko brak tej — iluminacji. Jeśli bisurmani nie spalą, książka zostanie w klasztorze, i ktoś przyjdzie kiedyś w niedzielę popłakać sobie, jeśli w sobotę zrobi dobry kontrakt. Panowie Polacy chcieli tak od ręki, a potem żal do całego świata: „Zdradzili nas“. Któż zdradził?
Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga II.djvu/245
Ta strona została skorygowana.