Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga II.djvu/264

Ta strona została skorygowana.

uśmiecha. Mieliśmy taką kotkę, chciała rozbawić swego kociaka, chowała się do siana, wyskakiwała, miny do niego stroiła, wszyscy widzieli na podwórzu, pokładali się od śmiechu. I wszędzie to samo. A zobaczyć trudno, jeszcze więcej czasu trzeba. I mądrości dużo. Gdzież mnie do tego z moimi rewaszami?
Grom chlastał tu i tam wesoło jeden po drugim, jakby święty Jurij w myśliwskim rozmachu rohatyną ciskał za rohatyną.
Maksym chodził po komorze.
— I przywykłeś? — zapytał Tanasij. — Nie wraca żurba?
— Tanasiju, przywyknąć? Sam widzisz, konopie na len nie przeuczysz i watrą nie przepalisz. Zawsze śmierdzą, konopie i już.
— Powiadasz przecie, rewasze nauczyły.
— Od kiedy zacząłem rewaszować świat — lepiej mi trochę. Mówiłem sobie raz po raz: zamartwiona głowo, po cóż to, przestań już, rewasz prostuje! A to nie tak, bez zmartwień jestem jak bez oczu, bez zmartwień nie ma co prostować. Ty powiadasz, Tanasiju, ona Bida niechlujna w pazurach trzyma świat i nęka. A ja ci powiadam, za darmo na nią wyrzekasz, Tanasiju, ona potrzebna, Hospodu pomaga. Hospod ma brać coś takiego śmierdzącego do ręki? I świat nie pada. Ludzie zawsze tacy. Raz tak mówią: „Ziemia — święta, matka, karmi nas i trzyma.“ A drugi raz śpiewają: „Ziemia — surowa, to nie matka, a grób nie kołyska.“ A może by do rewaszy? Dopóki trzyma — to mama, a jak ogarnie — to już nie? Godzi się tak śpiewać? I z wodą tak samo i z drzewem i z ogniem. Dopóki spragniony człek, modli się: „Wodo, wodyczko, święta Jordanyczko“, a kiedy woda zatapia i kości wypłucze, to już nie, powiada wtedy: „Woda niedobra, oj nie, ładna woda, ale groźna.“ Człowiecze, tędy patrz i owędy, woda zawsze ładna, toż i dobra. I z drzewem tak samo, póki karmi jabłonka, póki grzeją polana, póki buduje, desek natnie, lubuje się: „To złoto, a nie drzewo.“ A kiedy stuknie się w ciemności łbem o drzewo, wymyśla: „Ty pniu przeklęty, abyś trząsł.“ Przeklina jeden drugiego tak samo: „On twardy, głuchy jak pień.“ Poczekaj głuchaczu, gdyby pień był miękki, mógłbym budować? Dzieło Hospodnie dla ciebie przeklęte? Popatrz, kiedra bardzo twarda, siekierę wrąbać bardzo trudno. Rąb sobie, a potem powąchaj siekierę. Od smoły kiedrowej pachnie na długo i na zawsze. Widzisz jaka twardość? Gdyby ci świat ślozy zaczął pokazywać, te zatajone, smakowałyby