Nie przez samą duszę, tylko przez to, że ona swawolna a bogata, błoto i złoto. Ma wolność, wybór, zachciewa się raz tego, a raz tego, a jest chytry, wykrętny. Człowieka wychowywać trudniej, któż to potrafi?
Tanasij szepnął:
— Chyba sam Bóg.
— Słusznie, zupełnie słusznie — przyznał dziedzic.
Za każdym zdaniem dziedzica pan Jakobènc sykał raz w raz jakby go kto urażał w źle zagojoną ranę. Dziedzic spoglądał nań wytrwale, jakby oczekiwał wyjaśnienia. Pan Jakobènc zdobył się na odpowiedź, z trudem łykając słowa, niby gwoździe:
— Czy zatem nauczanie powszechne rozszerzyć także na małpy i inne bydlęta?
Dziedzic zmarszczył się:
— Jakież to nauczanie?
— Jakieś bardzo wielkie, hurtowne małpie szkolnictwo. Ale powtarzam: pański Darwin nie w tym dojrzał dźwignię, trzeba mu przyznać. To Anglik, bajeczka jego bezwstydna, tylko ze spuszczonymi oczyma i przystojnie ubrana poniżej kostek.
Także dziedzic przezwyciężał się:
— Mówiłem o jednostkach, powiedziałem wyraźnie: wychowanie, a to jest zupełnie coś innego i nie hurtownego.
Pan Jakobènc gryzł wargi:
— Pan dobrodziej zainstalował sobie dla własnego użytku bardzo postępową dwutorową kolej: na jednym torze pociągi osobowe, na drugim zwierzęce w dwóch przeciwnych kierunkach. Gdy mowa o niemożności doskonalenia ludzi pan pośpiesznie przeskakuje na rozwój życia, na tor zwierzęcy, a gdy mowa o życiu i zwierzętach, o doborze ten-tego, zaraz na tor osobowy, na duszę i wychowanie jednostki.
Dziedzic hamował się nadal, mówił cicho:
— Mnie się wydaje, że to pan przeskakuje, ale tak jakoś, aby skoczyć na to samo miejsce, na to aby zaciąć się, nie ruszyć z miejsca, rozpaczać. Nie ma postępu, powiada pan, niech będzie! Ale skąd i kiedy powstała ta sławiona arystokracja, o której pan opowiadał wieczorem? Nawet ormiańska zaczęła się dopiero po potopie świata... A Mistrz starożytny, sam z królewskiego rodu, poucza, że wszyscy pochodzimy od królów i od żebraków.
Pan Jakobènc rozkleił się nieco, odpowiadał ze smętkiem:
— Właśnie. Arystokracja, ten-tego, to ani żaden postęp, ani rozwój, tylko podryw. Raz jeden! Czy wywalczony zasługą, czy
Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga II.djvu/327
Ta strona została skorygowana.