Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga II.djvu/334

Ta strona została skorygowana.

— Dla takich jak wy i jak ja, co młodzi i starzy w kupie.
Tanasij upierał się:
— Czyż ty wiesz sam, co ty wygadujesz? Popatrz raz na młodych, raz na starych, to zrozumiesz, jak się poodwracali tyłkami. Z tyłu oczu nie ma, czymżeż się zobaczą, huzyciami? Bo gdyby był taki człowiek, jak powiadasz, co i młody i stary w kupie, a nie daj Boże coś pstryknie w środku, to zaraz stara huzycia odleci od młodej huzyci i cały człowiek się rozleci.
— To dla kogóż? — pytał Poperecznyk.
— Dla starych nie, bo się rozlecieli, dla młodych nie, bo się nie pozbierali, dla dziedziców, dla tych co staromłodą pamięć odziedziczą.
Poperecznyk udawał przerażenie:
— Tanaseńku, wy chyba po spowiedzi jeszcze jakiś zapis chcecie zrobić, hejby — testament?
— Nareszcie coś mądrego powiedziałeś — wypalił Tanasij.
Od razu zamilkli wszyscy, rozsiedli się, a Tanasij wyjął zza rzemyka ocaloną z wybryków rozrzutności chustkę grubą, krwistoczerwoną, niby grzebień ogromnego koguta. Wycierając twarz i ręce zapowiedział:
— Tak to idzie wieść o watahu, którego nazwano doskonałym. — Nocka niemała, powiasteczka długa. Posłuchajcie.



3

Znaki były dziś dobre, nie ma co mówić. A znak dobry, to nie znaczy wcale, że wszystko potoczy się gładziutko jak po stole, nie znaczy, że człowiek będzie długo żyć, nie pokazuje nawet, że będzie żyć. To znaczy, że człowiek za dolą swoją pójdzie, swoim własnym płaiczkiem. Dobry znak pisze: bidy nie szukaj, nie! Ale od doli nie uciekaj. Ani pod ziemię przed nią się nie chowaj, bo ona podziemna, tam cię najprędzej dopadnie. Ani w powietrze nie ulatuj, tyś nie powietrzny, powietrze cię nie przyjmie, wiatr ciśnie cię i strzaska.
Dawno temu żyli u nas na Żabiem młody mąż i młoda żona, oboje weseli, śmiali a przyjaźni. Oboje sieroty, a szczęśliwi bardzo, młody król i młoda królowa, choć bez dziedzictwa, królestwo swoje własnymi rękami założyli, zbudowali. Bo były to czasy królewskie. Mało kto pamięta, że naszych ludzi żabiowskich, a hołowskich też, z dawien dawna nazwano królewskimi. Na urzędy kichali, o panów nie dbali, pańszczyzny nie uznawali, tylko króla jednego. Polaków znam dobrze, któż