Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga II.djvu/349

Ta strona została skorygowana.

W potruszkach, czy w wątrobie,
W kiszkach czy w sercu,
Czy w serdecznym korzeniu.
Oczyść od skazy, wymyj z omrazy,
By tańczyło samą zgodą,
Aby grało czyste z wodą.

Przerwali i Sawicki wygłosił szczególnie głośno i wyraźnie:

Szło Słowo główne omrażone, człapało ciężko.
Z mrażnic, z omraźnych chat,
Omraźnymi drogami, przez omraźne krzaki,
Omraźnymi młakami, omraźnymi siołami.
Omraza rodem ze spodu z omraźnego dna,
Łykała słowa, mraziła — kaziła,
Aż wyrzygała omrażone słowo:
Dokąd ty idziesz, omrażone słowo?

Znów wygłosili razem wszyscy czterej:

Nie puszczę cię, omrazo, na światło, na świat!
Igłami wykluję,
Wrzecionami wyprzędę,
Kosami wykoszę,
Sierpami wyżnę,
Miotłami wymiotę,
Grabiami wygromadzę,
Na czarne konie posadzę,
Na morskie dno!
Tam siej nasienie,
Tam puść korzenie,
Tam twe kąpiele,
Tam twe wesele.

Sawicki pytał uroczyście:

Chcesz wyjść na wolę, słowo?
Bogarodziczka-święta-wodyczka
Wypłucze cię ze skazy,
Przecedzi omrazy,
Nie zostawi dymu ni na włos,
Kurzu na makowe ziarno.
Bogarodziczko-święta-caryczko,
Daj abym był pełen zgody.

Znów głosili wszyscy czterej poważnie:

Wstań, zagraj słowo wodne-zgodne-rodne,
Słowo jutrzenne, słowo wieczorne,
Słowo północne i połudzienne,