Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga II.djvu/351

Ta strona została skorygowana.

Czubate kuliki, gębate gęsi, kaczki na komyszach.
Kobuzy z lotu nurnęły w cień.
Zgodnie głowy skłoniły w ciepły muł.
Jarem, jazem, stawem, groblą
Wiatr gorący wiercił szuwar.
Pochylił się szuwar kornie.
Nad szuwarem długo czerniał
Długi cień, gość — sęp.


Talba druga

Czarny czaban czwałem przyczłapał nad Prut:
Człowieczek-kaleczek, czy mraka-mara strach?
Gołolodny łeb koński na ciele cieniowym,
To na zwojach cieni sprężał się ku ziemi,
To rozprężał nad drzewa, chmurą sięgał chmur.
Z czaszki białej czarne czeluście wyszczerzył,
Z góry raz, z dołu raz
kłapał czaszką na Prut.


Sawicki przerwał, skinął na Andrijka Płytkę, i zaraz ten dołączył z fłojery swojskie tony, tęskne, płynne, nieodrywane. Sawicki zapowiedział sucho:
— A teraz:

Co Prut mieści w sobie, a czego nie mieści:

Wszystkie wody potoczyste — czyste,
Wszystkie zdroje zdrowe — malinowe,
Co naciekły z Wierchowin w siny Prut,
Obessały, zlizały wszelki ślad.
Wysłuchały grom i szept,
Wypatrzyły blask i cień
od nieba do dna.

A w śnieżycach Czarnohory nie zaznały
Bieli takiej jak czabana gołolodny łeb,
W puszczach pięćdziesięciu nie nabyły się,
Z czernią taką, jak czabana czarny cień.

Z Czarnohory, ze śniegów, z Dancyrskich skał
Białogrzywe, białoczube, białoskrzydłe kruki-Huki,
Naleciały, nawiały, nagroziły,
Wyczesały mchy machem-świstem-wiewem,
Natańczyły arkana z kosodrzewem,
W jarach pasły się trzody z Berezowa.
Owce bialutkie, cielęta różowe
Pianę z wód piły, kopytka chłodziły.