Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga II.djvu/387

Ta strona została skorygowana.

jak na ptaki: „Prosto do mnie ptaszyno-kuleczko, we mnie krucze skrzydła i dzioby!“ Lecz kulki uskakiwały, chichotały, armatnie jądra przelatywały wysoko, rechotały. Wiele chudoby utopiło się w Dniestrze i w bagnach, także niejeden dzieciak zapadł w moczar i tam już pozostał. Gdy konnica już ich otaczała by zniszczyć, watah wsiadł na Grzywacza, a Grzywacz zarżał na cały wielki-kręty Dniestr. Wówczas konie rycerskie i żołnierskie poznały królewskiego ogiera. Bunt ich nie ogarnął. Lecz fale konnicy zastygły jak zamrożone. Nie dbając o ostrogi, o harapy, ani o uzdy, konie naprzód kręciły się w miejscu jakoś bezradnie, potem z daleka tęsknie wyciągały nosy ku Grzywaczowi. Jakby trembity cześć zagrały, wszystkie konie zarżały sławę Grzywaczowi, aż Dniestr, aż wszystkie jary i kąty zagrały, aż stawy wszystkie i moczary zabulgotały rżeniem potężnym. Przepuściły Grzywacza z watahem, z dziećmi i z resztą chudoby. — Już daleko byli, a jeszcze na pożegnanie tęsknota końska wiała długo znad Dniestru.
Watah wrócił późną wiosną w góry z psami, z garstką chudoby, co się uratowała i z dziećmi. Nie zatrzymał się we wsi, gnał coraz dalej, coraz wyżej, płajami, gruniami. Przepadł.
Dotąd po Czarnohorze to zboczami, to skałami, to płajami słychać jak goni coś ku wschodowi słońca. Czasem skłębi się chmura w dymało upiorne, zaświeci ze środka, oświeca płaje w mrakach, potem pęknie, tylko z mgły błyskają oczy węglowe. Ścieżki wirują w mgłach, oczy palące wciąż na innej ścieżce. Za nim nypie, szuka nieustannie czarny wielki cień — czort. Martwi się, bo nie wie, czy ma się martwić czy cieszyć. Czasem z chmur słychać ochocze rżenie. Czy Grzywacz daje znak, czy jego pobratymy gromowe? Gdy całkiem ciemno, słychać długi przeciągły jęk. Nikt nie wie, czy watah szuka po górach wszerz i wzdłuż tej chudoby, co mu przepadła, czy jęczy, bo wszystko widzi, wie wszystko, a nic go nie smuci, nic nie boli.
Tanasij otworzył usta chytrze, oglądał słuchaczy, podniósł palec, odkrył ważnie z uśmiechem:
— A przecież, choć zachwalają „dobra dola, dola“, któż wie jaka ona? Któż wie, czy Pan Bóg nie czeka na takiego, co bez doli, przeciw doli? Może znów Hospod założył się z czortem? Może otworzy się serce?
Tanasij zakończył:
— A zatem któryż jest watah doskonały? Mówią, że chyba tylko sam święty Jurij. Choćby mu cała wiosna przepadła,