Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga II.djvu/388

Ta strona została skorygowana.

choćby chudoba jego pękła od mrozu, serce mu pęknie, a na Boga foszkać nie będzie. Watah doskonały? Między ludźmi takiego teraz nie widać. Albo tak jeszcze obróćmy: takiego po prostu zobaczyć nie można, choćbyś się mu przypatrywał całkiem z bliska, w poprzek i wzdłuż. Chciałbym ja spotkać takiego mądralę, co widział wiatr. Cóż widział? Śmiecie, które wiatr wykicha i napluje w oczy. A kiedy wiatr usnął, cóż wtedy widzi? Może przecie jest między nami taki? Mówić nie trzeba, nawet grzech. Kiedy się rozgada tajemnicę i rozdmucha, rozwieje się ona, i tylko sieczki do niej się nasypie. Może jest taki, którym świat się trzyma, który nas wszystkich trzyma, a sam o tym nie wie. Nikt nie wie, pokaże się dopiero wtedy, kiedy go zbraknie. I takie całe moje gadanie o watahu. Nocka już kończy się, powiasteczka skończona, ale dzieje długie, długie jeszcze.



11

Pan Jakobènc wtłoczył oba łokcie w potężny pas Tanasija, rozsiadł się jeszcze szerzej i wypalił:
— Najakuratniej, Tanasiju, to lubię, wychodzi na moje, sekret wielki czy mały, sekret sekretem, taj już. Powiedziałem wam już sekrety dwa, u mnie rachunek na wszystko, to jest, ja wcale nie mówię, które sekrety, tylko że dwa. Teraz wam powiem trzeci sekret największy, że wszystko trzyma się sekretem, inaczej rozsypią się kontrakty. Co komu do tego, gdzie ja kupuję capy, co komu do tego po ile, co komu do tego jak je sprzedaję? Rachunki? Proszę, jasne jak południe, sekretu nikt mi nie wydrze. Co komu do tego, że jestem Ormianin? Z tych co potop świata przebrnęli, z najpierwszego rodu, z królów, z mocarzy, świętym też krewny, kto by się tam chwalił... Postęp, postęp zatrajkotany, mój łaskawco i, śmiem rzec, przyjacielu szlachetny, panie dziedzicu — Postęp —
Dziedzic wzniósł oczy męczeńsko i szepnął:
— Wysoko cenię pańskie słowa, zatem dość o postępie. Dobrze?
Zamiast uspokoić się pan Jakobènc rozognił głos jękliwie:
— Postęp galopuje, a któż jak nie postęp?! To zdrada, to pułapka dla zdrady, aby zapomnieć, zatratować, aby śladu nie zostało, aby pamięć nie powiała, ani nawet tyle, co zapach zdeptanej trawy. Kogo to wzrusza, żem najmądrzejszy!? Świat