Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga II.djvu/442

Ta strona została skorygowana.

siebie, aż koń także rozgalopował się. Z góry przez szpary ogrodzenia cerkiewnego śledziły ich niewidzialne oczy, aż Pstrąg z rozwianą grzywą i ogonem jak nie wiedzieć jaki rumak rozhukany znikł za zakrętem. Ksiądz nie protestował, i sam Pstrąg wkrótce miał dość galopu.
Jechali przez Krzyworównię i dalej, wciąż nad Rzeką, przez dwie rozległe parafie, dziedziny innych proboszczów. I tu i tam zwolennicy wczesnej wiosny cieszyli się z tego zatwierdzenia: „Stary ksiądz jedzie, wiosna.“
Wasyl zagadywał księdza tym, co mu na język naleciało:
— Jeśli od Gromowej Skały także zawróci Pstrąg, to nie warto dalej jechać, nie.
— Czemuż nie warto? — pytał ksiądz w roztargnieniu.
Wasyl odpowiadał żywo na pytanie i na coś więcej:
— To nie rzetelna wiosna, koń wie najlepiej. A gdyby was na świecie nie stało — żyć nie warto.
— Cóż ty wygadujesz — odparł zwiędle ksiądz. — Od początku świata starzy mijają się prędzej niż młodzi.
Wasyl powtarzał uparcie:
— Gdyby was, broń Boże, zbrakło na świecie, cała Krzyworównia pójdzie na psy.
— Cóż znowu — odparł ksiądz nieco żywiej. — Ludzie uczą się, są wdzięczni. Gdy człowiek umrze, dopiero wtedy pokazuje się, co po nim zostało.
— Nie! Dobrego nie pamiętają, a od najlepszego wykręcają się, to darmo. — Wypalił Wasyl.
Zadumany ksiądz machnął ręką:
— No jak kto chce.
Wasyl błysnął oczyma, nos wyciągnął mu się w kabłąk.
— Gdy dobry gazda umrze, zostawi psiarnię, to któż będzie pamiętać? Psy psami.
— Wasylu — ożywił się ksiądz — twój rozumek ciasny. Psy psami, ale ludzie, ludźmi, pamiętają, uczą się, od czego teraz szkoła i pismo.
Wasyl podniecił się jeszcze bardziej:
— Szkoła to przymus! Panowie siłują naród, a ciemnych coraz więcej. Któż teraz potrafi wyczytać karby na Synyciach, w cerkwach Doboszowych albo na Gromowej skale? Nikt! Panowie, nawet księża, przyjeżdżają tu, czytaj im, nie wierzą. Ciemni i oni.
Ksiądz zamachał rękami gwałtownie, a Pstrąg, korzystając że go mniej pilnują, wyrwał się i skoczył do powrotu. Wasyl