Ksiądz zrozumiał, nie uszkodził się zresztą ani nie potłukł, a w odpłacie za wszystko — przyjęcie było tym serdeczniejsze, choć nieco zanadto zmuszano go do pochłaniania wielu tłustych gołąbków i do popijania zwietrzałym i ciepłym piwem, które trudno było przełknąć. Za to wszystko proszono go, aby jeszcze pouczył o Jonaszu, a prócz tego to i owo o Judaszu. Obok księdza pod obrazem św. Mikołaja siedział sam gazda chaty Hrycio. Ten ani nie zapraszał, ani nie przepraszał, ani nie odzywał się, przecie cokolwiek ksiądz powiedział, wszyscy w chacie spoglądali ku gaździe, a on tylko kiwał głową z uznaniem. Ksiądz zmęczył się i zagadnął go:
— No, Hryciu, dość będzie ze mnie, powiedzcie i wy coś.
Hrycio wycedził wolno:
— Ojcze duchowny, wy zgadujecie za nas wszystkich i za mnie także, to po co mi gadać, partaczyć.
Za to najwięcej ze wszystkich hałasowała czteroletnia prawnuczka Hrycia, Irynka, aż pradziad mruknął, a wuj Petrycio pogroził:
— Czekaj, ty pustaku! jak będziesz tak psocić, to ksiądz cię zaraz z sobą zabierze.
Irynka nasurowiła się, pokiwała głową i odpaliła karcąco:
— Czekajcie, czekajcie, jak będziecie tak się brzydko pokrzywiać, to zaraz was chapnie stary Dido, ten z kąta, i księdza także.
— No widzicie — śmiał się Petrycio — straszymy ją codziennie Didem, to teraz ona za to nas.
Tymczasem jeszcze przychodzili nowi gospodarze, zapraszali jeden po drugim księdza do siebie daleko aż na krańce płaju pod śniegi. Tak mijało popołudnie, a w międzyczasie wieść o kazaniu zawędrowała jak zawsze cudownym sposobem po kresy płajów i mieszkalności w zastępstwie samego księdza. I jeszcze za dnia Lubko Płytka, syn Andrijka, przyjechał w dwa konie z zaproszeniem, uzasadniając że ojciec cierpi na propastnycę, której nabawił się w butynie. Żyje jeszcze, ale z pieca nie wstaje i „pokazuje“ całkiem niedobrze, przeto prosi, aby ksiądz go wyspowiadał. Chmurzyło się, ale nadal było ciepło. Wracać do domu było za późno i ksiądz postanowił pojechać na noc do Andrijka.
Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga II.djvu/469
Ta strona została skorygowana.