Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga II.djvu/48

Ta strona została skorygowana.

— Starzyśmy a durni, ciągle zaczynamy Jurija. Oj, niedługo już będzie nam — Jurija.
Maksym opuścił głowę. Odpowiadał cicho:
— Tanasiju, Hospod i świat ten Hospodni jeszcze starsi niż my obaj razem.
— Pewnie, że starsi i cóż z tego?
— Wciąż zaczynają na nowo.
— Zaczynają, bo nie starzeją się. Bida do nich nie ma przystępu.
— To i my nie starzejmy się...
— Nie starzeć się? — śmiał się Tanasij. — Namawiasz mnie kraśnie, Maksymie! Ale jakżeż nie starzeć się od tych trosk, od cierni i dum, co sypią się wciąż na głowę?
— I Hospod ma swoje — powiedział cicho Maksym i dodał stanowczo: — No chodźmy już.