dy ci spod wymion krowich, którzy czy to dla pozyskania żandarmów, czy też z pobudek monarchicznych, pchali się do nich z serem lub bryndzą i narażali się na to, że wystawiano ich za drzwi. Podarki Fudora były nieoczekiwane i żartobliwe, jak na przykład naszyjnik z kłów niedźwiedzich albo laska z rzadkiego drzewa zwanego katrafoją, zaopatrzona w rączkę z rogu jeleniego i wykładana takimiż zębami, bądź też rękawice z rysiego futra włożone w nieprzemakalną skórę wydry. Nie każdy z żandarmów był rozmowny, ale teatralni wychowawcy nałożyli im wzór cesarza, który przy licznych spotkaniach z ludźmi różnych sfer, wiar i języków, a zatem także przy audiencjach i wizytach, powtarzał zawsze to samo: „To bardzo ładnie, to mi się bardzo spodobało.“ Tylko w odróżnieniu od samego cesarza, żaden z żandarmów nie dał się nigdy zaciągnąć ani na traktamenta ani na zabawy ni na tańce. A gdy przygodnie znaleźli się na takim czy innym przyjęciu, ulatniali się dyskretnie i natychmiast, pozostawiając po sobie nastrój monarchiczny. Jedynie pieśniom górskim wiadomo coś niecoś o tym, że jaka taka iskra przeskoczyła z oczu dziewczyny lub mołodyci do serca zatwardziałego w uroczystości żandarma, i że to nawet tragicznie zakończyło jego żywot. Dziwiło to i wzruszało także, bo poza tym wieść nie przekazuje, by któraś z tych postaci, rodem z monarchicznego Burgtheatru, wykazywała jakiekolwiek słabości.
Kto oglądał spotkania Fudora z żandarmami, przecierał oczy: czyż to ten sam Fudor, straszak puszczowy, co kradł bydło jakby dla zakładu, naruszał posiadanie, gdzie mu się spodobało, a potem uszkadzał kości lub przepędzał śmiechem? Mogło to wyglądać na pokaz hipokryzji. Lecz przedstawienia te były wyrazem wiary w możność budowy państwa, a także w przemianę ludzi, za pomocą strojów, ruchów, min i słów teatralnych. Na pociechę tych, co zrozpaczyli o możności przemiany, habsburska monarchia, za pomocą ceremonii zawleczonych może z Hiszpanii na dzikie kresy, święciła tryumfy i poprawiała obyczaje trwalej, niż późniejsze bardziej nieudane teatralnie pokazy szczerości wyzwolonych narodów. Z tym wszystkim polityka i policja żandarmerii były raczej zdobywcze niż ochronne. Żandarmi nie pogardzali oczywiście poufnymi szeptami na ucho ze strony ciemnych donosicieli, ale przyjmowali je z taką wyższością, że pomniejszali ich role, bo zadaniem ich był uroczysty pochód przez kraje koronne.
Po rozstaniu z żandarmami Fudor uśmiechał się długo i chytrze. Zauważono to dokładnie, i są dane, że donoszono do żan-
Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga II.djvu/493
Ta strona została skorygowana.